Strona Główna

Historia Lubomina

Historia Strugi

Legiony Polsko Włoskie

na  Dolnym Śląsku

w czasie kampanii napoleońskiej


Opracowanie: Tadeusz Kalicki 

(+ 23 X 2011)


luty  2007 rok
 
1. Polska po rozbiorach


   Rozbiory podzieliły wprawdzie  Polskę różnymi  sztucznymi kordonami ale nie zdołały naruszyć poważnie więzi pomiędzy rozdzielonymi obszarami kraju. Konieczność utrzymania stosunków  chociażby gospodarczych, dyktował rynek w rodzącym się systemie kapitalistycznym, zastępującym  kruszący się ustrój feudalny.

   Wisła pozostawała nadal ważną wspólną arterią handlową dla obszarów porozbiorowych  i tędy z Galicji spławiano sól i nadwyżki zboża.

   Zaborcy dążyli do unicestwienia polskości i wynarodowienia  w zajętych  obszarach, ale cel ten spalił na panewce. Liczne związki między mieszkańcami trzech dzielnic: gospodarcze, kulturalne i rodzinne utrzymywały się dość dobrze mimo kordonów.

   Narodowi polskiemu jednak groził upadek poczucia przynależności narodowej w sensie  bytowym. Chodziło o utrzymanie polskich państwowych instytucji a jak nie państwowych to chociaż  polskich.

   Doświadczeni patrioci polscy, dostrzegali możliwości odzyskania ojczyzny przy zrywie całego narodu, w tym również mas chłopskich. Ale żeby chłop mógł stanąć na froncie walki o odzyskanie utraconego kraju, musiał najpierw być wolnym, świadomym, równym obywatelem. W ten oto sposób walka patriotyczna o odzyskanie wolnej od zaborców ojczyzny, została wpleciona  w walkę klasową chłopów z uciskiem feudalnym. Szlachta polska wprawdzie nadal była klasą panującą ale została znacznie rozwarstwiona.  Warstwa górna szlachty, magnateria, stosunkowo łatwo pogodziła się  upadkiem kraju, ale szlachta średnia i drobna a szczególnie zubożała, zdeklasowana, przechodząca do inteligencji, mocno angażowała się   w ruchach patriotyczno  niepodległościowych.

   Rządy zaborców, chcąc ograniczyć władzę i wpływy szlachty, zamierzały zepchnąć tą dawna klasę polską na margines nawet przez wywłaszczenie. Biorąc pod uwagę że dobra niektórych feudałów leżały w różnych zaborach, układ trzech zaborców zobowiązywał do wybrania jednego obszaru w którym znajdował by się majątek właściciela.

   Tak zachwiały się "państwa magnackie" liczące niekiedy  tysiące a nawet miliony morgów  a setki dworów, majątków i wsi poszło pod młotek.

   Nawet oligarchia magnacka , która w znacznym stopniu przyłożyła rękę do rozbiorów dla ratowania swojej zagrożonej potęgi, czuła się teraz  po upadku Rzeczypospolitej, w niezbyt komfortowej sytuacji, przy znacznie osłabionych wpływach politycznych.

   W tym czasie we Francji jeszcze w trakcie Insurekcji Kościuszkowskiej (1794 r), kontrrewolucyjna burżuazja obaliła  27 lipca 1794 roku dyktaturę jakobińską  i powołała Dyrektoriat który był rządem niezwykle skłóconym, odwołującym się często do pomocy wojska.

    Kryzys wewnątrz kraju zaczęto rozwiązywać zdobyczami terytorialnymi wyznaczając granice "naturalne" na Alpach i Renie. Zawarto pospiesznie pokój z Prusami organizując jednocześnie całe siły przeciwko Austrii, wypierając ich wojska w 1796 r z Lombardii.

   W tej  kampanii ujawnił się geniusz Napoleona.

   Rosja  w tym czasie trwała wprawdzie w koalicji antyfrancuskiej ale nie brała czynnego udziału w początkowej fazie wojny francusko austriackiej. Dopiero sukcesy Napoleona  w roku 1796 roku wzbudziły niepokój u carycy Katarzyny  i  wówczas w Rosji zaczęto  szykować się do zbrojnej pomocy Austrii.

   W listopadzie 1796 roku  Katarzyna II umiera a jej następca Paweł I rozpoczyna swoje panowanie od gestów pokojowych. Wypuszcza z więzienia Tadeusza Kościuszkę oraz innych więźniów politycznych  i nie zamierza włączać się zbrojnie w wojnę z Francją.  W takich warunkach Austria bez pomocy koalicjanta i nieustannie  gromiona przez Napoleona we Włoszech zmuszona była do zawarcia z Francją aktu pokojowego.

   Dopiero kolejne zwycięskie zbrojne akcje Napoleona a szczególnie ofensywna wyprawa do Egiptu, poruszyły i zbliżyły koalicjantów: Anglii, Rosji, Austrii i dały impuls do wszczęcia kolejnej wojny na Zachodzie.

   Zwycięstwa Bonapartego nad zaborcami przyjęte zostały przez Polaków z wielką nadzieją że wojna ta może przenieść się na terytorium Polski, przynosząc oswobodzenie ojczyzny.

   Dyrektoriat francuski jednak unikał wojny powszechnej i nie dążył do obalenia tronów środkowo europejskich mocarstw a dla zapewnienia zdobyczy włoskich,  lekką ręką poświęcił aspiracje wolnościowe narodów Środkowej Europy.

   Wielu patriotów polskich wywodzących się z różnych warstw społecznych, z ubogiej szlachty, z całkiem ubogiej inteligencji ale i było też kilku magnatów którzy wyemigrowali na obczyznę. Skupiska polskie koncentrowały się w Hamburgu, Dreźnie, Wenecji, Stambule a nawet w Mołdawii. Większość starała się dotrzeć do Francji  tam bowiem obóz polski w Paryżu  reprezentowany był przez zwolenników Konstytucji 3 Maja jak i prawego skrzydła Insurekcji, skupiając nadto wiele szlachty posiadającej. Oczekiwali oni od Francji pomocy  dyplomatyczno wojskowej, pracując jednocześnie nad utworzeniem polskiej siły zbrojnej  na Zachodzie.

   Był tu też obóz polski "jakobiński" podzielony na dwa skrzydła:

- hugonistów którego reprezentowali Dmowski, Szaniawski

- skrzydło lewicowe reprezentowane przez Sułkowskiego, Dembowskiego, Pawlikowskiego, Turskiego, które widziało przekształcenie Polski na wzór francuski.  Sułkowski pisał: " Kraj nasz nie  traktami  i nie negocjacjami będzie ocalony ....lecz bronią w ręku". Sułkowski, potomek możnego rodu, niezwykle zdolny oficer, potępiał króla i ustrój szlachecki, kierując się sympatiami republikańskimi.

   Większa część Polski  należała do Prus a więc z tym krajem należało walkę prowadzić aby odzyskać ojczyznę. Tymczasem Dyrektoriat oczekiwał po pokoju zawartym w roku 1795 w Bazylei z Prusami, od tego mocarstwa pomocy w walce zbrojnej  z Austrią.

   Zasłaniając się konstytucją Dyrektoriat odrzucał wszelkie sugestie przyjęcia do armii francuskiej Polaków, tak naprawdę nie chcąc sobie krępować rąk w przyszłych planowanych rokowaniach pokojowych.
Powrót do początku strony

2. Formowanie Legionów

 
   Sytuacja znacznie uległa zmianie gdy w czasie kolejnej inwazji Napoleona  w 1796 roku Francuzi pojmali we Włoszech  nie bagatela - 30 tysięcy jeńców austriackich a wśród nich znaczną ilość rekrutów z Galicji. Ci rekruci mogli się stać przyszłym zalążkiem polskich sił zbrojnych na obczyźnie.

   Bonaparte podbijając północne Włochy, zaczął organizować uzależnione od Francji państewka Republiki Lombardzkiej co wywołało w Dyrektoriacie  obawy czy przy tak ambitnym wodzu sprawa nie wymknęła się z pod kontroli. Zaczęto się nawet zastanawiać czy nie oddać zdobyte ziemie we Włoszech Austrii, zawierając pokój  aby utrącić Napoleona. 

   Jesienią roku 1796 przybywa do Paryża generał Jan Henryk Dąbrowski któremu wreszcie udało się wydostać z kraju. Działając w porozumieniu z Agencją ( ugrupowanie emigracyjne Polaków o poglądach prawicowych, w tym gronie był Józef Wybicki), przedstawił rządowi francuskiemu projekt utworzenia Legionów Polskich.  Dyrektoriat z tą propozycją odprawił go do Mediolanu. Posunięcie to miało aspekt dyplomatyczny, mający zastraszyć Austrię i ułatwić ewentualne zawarcie pokoju. Sądzono że po zawarciu pokoju i oddaniu Austrii Lombardii, pozbycie się Polaków nie będzie trudne.

   Kiedy Dąbrowski stawił się u Bonapartego, ten nie bacząc na Dyrektoriat i Paryż postanowił w oparciu o jednostki polskie tworzyć na terenie Włoch siły zbrojne włoskie.

   Rząd Lombardii brał takie rozwiązanie pod uwagę ale bał się zbroić własnych mieszkańców i ta koncepcja Napoleona zyskała sobie aprobatę, przystając na utworzenie armii włoskiej z udziałem Polaków.

   W dniu 9 stycznia 1797 roku Dąbrowski podpisał w Mediolanie z tamtejsza Administracja Generalną układ powołujący do życia Legiony Polskie jako korpus posiłkujący Republikę Lombardzką.

   Rząd mediolański postanowił przyznawać legionistom obywatelstwo lombardzkie ale jednocześnie wyraził zgodę że w razie potrzeby uczestnicy Legionów będą się mogli udać do własnych ognisk gdy wymagać będzie tego sprawa polska.

   Sam Bonaparte układu tego nie podpisał ale zatwierdził go jako naczelny wódz armii włoskiej, zachowując wobec Polaków wolną rękę.

   Dąbrowski widząc określoną wstrzemiężliwość Naczelnego Wodza sam w odezwie do rodaków asekurował się hasłami nieco ogólnymi. Pisał w odezwie  do rodaków bardzo ogólnie o walce z tyranami obiecując wprawdzie że w czasie niezbyt odległym ujrzą z radością rodziny i odbudują jako zwycięzcy swoją ojczyznę.

   Seria zwycięstw Napoleona w styczniu i lutym 1797 roku nad Austriakami , pobudziła Dąbrowskiego do energicznego werbowania żołnierzy w obozach jenieckich.  Planował przedostanie się z francusko włoskim korpusem ku Polsce  przez Bałkany.

   W tym samym czasie dwór wiedeński widząc pomyślną ofensywę Napoleona, zawarł w kwietniu 1797 roku  rozejm.

   Działania wojenne więc ustały a legionistów we Włoszech  uznano jako żołnierzy sezonowego, podległego Francji państewka jakim była Lombardia.

   Duch patriotyczno wolnościowy w Polakach jednak nie wygasł. Do Legionów podążali ochotnicy zarówno z kraju jak i z emigracji. Wśród zwerbowanych jeńców znalazło się wielu żołnierzy kościuszkowskich.

   Latem 1797 roku w dwóch Legiach (pułkach)  piechoty było już 7000 ludzi a w niedługim czasie powiększono te siły zbrojne o batalion artylerii i pułk jazdy.

   Kiedy do kwatery Legionów dotarł Józef Wybicki (publicysta, dramatopisarz i działacz polityczny), uniesiony postawą odradzającego się wojska polskiego ułożył pieśń "Jeszcze Polska nie umarła". Pieśń ta opiewała radosny powrót z ziemi włoskiej Polaków nad Wisłę i Wartę.

   Dla Napoleona jednak wojsko polskie było kartą przetargową do szantażowania państw koalicyjnych ale także aby trzymać w szachu samych Włochów. Armia francuska w Italii pełniła podwójną rolę:
- obaliła rządy feudalnej Austrii, zniosła przywileje stanowe, przyspieszyła rozwój stosunków kapitalistycznych ale jednak władzę austriacką zastąpiła władzą francuską, nie gwarantując jednocześnie pełnej wolności i suwerenności.
   Wenecję Francja wprawdzie oddała Austrii  ale powiększyła w to miejsce Lombardię  nadając jej nową nazwę Republika Cyzalpińska, pod ścisłą kuratelą Francji.

   Jak z tego widać obecność legionistów polskich we Włoszech spełniała ważną rolę dla Francji ale nie dla oczekiwanej wolnej Polski. Nosili na ramieniu haftowany napis po włosku "Ludzie wolni są braćmi" i chlubili się że utwierdzają we Włoszech zasady wolności, równości  i braterstwa i te zasady mają zamiar przenieść do Polski.

   W rzeczywistości dowództwo francuskie używało jednostki polskie do tłumienia lokalnych powstań chłopskich które najczęściej wybuchały przeciwko francuskiemu okupantowi. Biorąc udział w okrutnych pacyfikacjach, jednostki polskie jeszcze bardziej podsycały nienawiść do okupanta.

   Polska lewica nieufnie odnosiła się do działań Legionów ale mimo wszystko wielu radykałów zaciągnęło się  do tych sił zbrojnych, wiążąc nadzieję że w niedługim czasie przyjdzie się bić o wolną Polskę.

   Kościuszko stale mieszkający w Paryżu prowadził stałą korespondencje z Legionami a w odezwie wskazywał na demokratyczną postawę legionistów , którym przyjdzie tworzyć nową, odrodzoną Polskę.

   Część Polaków towarzyszyło Napoleonowi w wyprawie do Egiptu  i tam w walce z Arabami podczas powstania antyfrancuskiego w Kairze,  zginął w dniu 22.X.1798 r. Józef Sułkowski.

   Kolejny Legion został skierowany do Rzymu  gdzie właśnie Francja obaliła rządy papieskie.

   Wiosną 1799 roku do Włoch północnych wtargnęła sprzymierzona koalicyjna armia austriacko rosyjska pod dowództwem feldmarszałka Aleksandra W. Suworowa. Tu Suworow odniósł wiele zwycięstw a w krwawej bitwie z nim pod Magnano, II Legia utraciła dwie trzecie swego stanu a jej dowódca  gen. Rynkiewicz, poległ.

   Niedobitki polskie zostały zablokowane w Mantui i francuski dowódca poddając twierdzę nieprzyjacielowi zastrzegł swobodny wymarsz   żołnierzy francuskich a Polaków pozwolił rozbroić. Schwytanych polskich legionistów Austriacy karali rózgami i przemocą wcielali ich do swoich oddziałów.

   W czerwcu 1799 bijąca  się bohatersko I Legia, doznała ciężkich strat nad Trebbią.

   W międzyczasie Francja utraciła Lombardię  a resztkę legionistów wysłano włoską Riwierę.  Zagrożona została zresztą sama  Francja. W tej krytycznej sytuacji dopiero Dyrektoriat przejął Polaków bezpośredni na żołd  francuski.

   Przy francuskiej armii reńskiej utworzono nowa Legię polską tak zwana Legię Naddunajską, złożoną z trzech broni pod dowództwem  generała Karola O. Kniaziewicza. Dąbrowskiemu zlecono przeprowadzenie nowych zaciągów.

   Napoleon rozpędza Dyrektoriat i sam mianuje się pierwszym konsulem a dojście do władzy najwybitniejszego wodza ówczesnych czasów, przyniosło zwrot w sytuacji wojennej.

   Kryzys militarny Francuzów mija. Napoleon rozbija w roku 1800 oddziały austriackie  w Lombardii pod Marengo a podobne szczęście towarzyszy Francuzom w Bawarii gdzie do odniesienia zwycięstwa przyczyniła się również  Legia Naddunajska.

   Napoleon aby uspokoić sytuację w kraju i podbitych obszarach włoskich i nadreńskich,  potrzebował jednak pokoju.

   Do podpisania aktu pokojowego z Austrią doszło w Luneville w lutym 1801 roku, jesienią tego samego roku podpisano akt pokojowy z Rosją a w następnym roku 1802 zawarto pokój z Anglią.

   W wyniku zawartych warunków pokojowych, kontynent europejski został podzielony  na dwie strefy wpływów.  Francja zyskała wolną rękę we Włoszech i zachodnich Niemczech a  zrezygnowała z roszczeń i wpływów w Europie środkowej. W ten sposób Napoleon wyparł się zobowiązań w sprawach Polski, okupionych krwią legionistów.

   Działo się to wszystko w sytuacji gdy siła polskich Legionów wynosiła 10 tysięcy we Włoszech, którymi dowodził Dąbrowski i 3 tysiące w Niemczech pod dowództwem gen. Kniaziewicza.

   Bonaparte ponadto dysponował Polakami w groteskowych akcjach na przykład do obrony marionetkowego królestwa Etrurii we  Włoszech. Uniesiony ambicją gen Kniaziewicz, zaprotestował w takim traktowaniu legionistów jak zwykłych najemników i podał się do dymisji. Osiadł na Wołyniu. Za jego przykładem poszło wielu oficerów.

   Dąbrowski snuł rozpaczliwie  plany  zerwania z Francją, przerzucenia polskich jednostek do Korfu aby walczyć o niepodległość Grecji. Te nastroje wśród Polaków nie były zbyt wygodne dla Napoleona więc postanowił rozproszyć polskich dowódców po świecie.

   Legię polską poddano reorganizacji  dzieląc na 3 półbrygady po 3710 ludzi. Dwie półbrygady pozostawiono w służbie włoskiej  a trzecią wcielono do sił francuskich i wysłano do San Domingo na Haiti. Na San Domingo zniszczył Polaków straszliwy klimat do którego trudno było przywyknąć. Na 6000 wysłanych żołnierzy wróciło zaledwie kilkaset.

   Z dawnej całej legionowej formacji ocalała we Włoszech jedna pozostawiona półbrygada oraz pułk jazdy, w sumie około 5000 żołnierzy.

   To był koniec Legionów, które miały z pomocą Francji przynieść niepodległość Polsce a zostały zmarnowane przez Bonapartego.

   Przez szeregi Legionów w ciągu 5 lat przeszło ponad 800 oficerów oraz 20 tysięcy podoficerów i szeregowych.

   Przez cały okres swojego istnienia, Legiony w zasadzie dla Polski niczego nie przyniosły, chyba to że o nich świat się dowiedział  i były świadectwem jak w osławionej pieśni  że Polska jeszcze nie umarła.

   Czy nadejdzie taki czas że Legiony wkroczą pod zwycięskim sztandarem do kraju? Czy Polacy mogą oczekiwać takiego losu dla swojej ojczyzny u boku  niepokonanego Napoleona?

   W grudniu 1805 roku w sposób błyskotliwy Napoleon odnosi zwycięstwo pod Austerlitz (Sławków w Południowych Morawach). Monarchia pruska Fryderyka Wilhelma III legła w gruzach. Napoleon wkroczył do Berlina. Twierdze pruskie poddawały się bez walki nawet niewielkim zgrupowaniom francuskim. Euforia i wielkie nadzieje Polaków.

   W takiej oto sytuacji Napoleon wydaje rozkaz utworzenia dwóch Legii polskich, które miały by ściągnąć do siebie dezerterów z armii pruskiej. Wezwał do siebie Dąbrowskiego i Wybickiego i w Berlinie 3 listopada 1806 roku polecił im wydać odezwę do rodaków. Głosiła ona: "Polacy! Napoleon Wielki, niezwyciężony wchodzi w trzykroć sto tysięcy wojska do Polski....." Powiedział nam "Obaczę, jeżeli Polacy godni są być narodem" ...."Powstańcie  i przekonajcie iż gotowi jesteście i krew toczyć na odzyskanie ojczyzny"

   Kościuszko niechętnie odniósł się do tej odezwy bo nie wierzył w prawdziwe intencje Napoleona.

   Pod koniec grudnia 1806 roku armia francuska przekroczyła Wisłę zajmując Toruń i Modlin. Celem dalszym Napoleona była także Rosja, na którą szykował się po rozprawieniu się z Prusami.

   I tu go szczęście nie opuszczało. Po pierwszym uderzeniu w bitwie pod Pułtuskiem  w dniu 26 grudnia 1806 roku, Rosjanie wycofali się do Prus Wschodnich. Polacy brali wprawdzie udział w tej batalii wojennej ale na bocznej scenie walcząc z resztkami sił pruskich zepchniętych ku ujściu Wisły. Dąbrowski na czele dywizji złożonej z pierwszych batalionów jego Legii , rozbił Prusaków w bitwie jaka się rozegrała 23 lutego 1807 roku pod Tczewem.

   Polskie oddziały zostały użyte w oblężeniu Gdańska.

   Jednak w trakcie prowadzenia działań wobec Rosji, Napoleon daleki był od spraw związanych z odbudową Polski.  O tych sprawach końcem czerwca 1807 r. decydowano w Tylży w czasie rozejmu. W toku poufnych rozmów cesarzy Napoleona i Aleksandra, runęły nadzieje Polaków na odzyskanie ojczyzny w dawnych granicach. Nie chcąc ryzykować dalszej wojny, władcy Rosji i Francji związali się sojuszem a w rokowaniach pokojowych których  efektem był Traktat Tylżycki podpisany 7 lipca 1807.

   Uchwalono jedynie akt powołania do życia Księstwa Warszawskiego które było namiastką państwa polskiego.  Sama nazwa tego tworu państwowego, świadczyła o asekuracji i ostrożności Napoleona wobec świeżo pozyskanego sojusznika a ponadto był to ukłon wobec pozostałych rozbiorców, którzy mogli to potraktować jako ostrzeżenie i groźbę na przyszłość.
Powrót do początku strony

3. Śląsk  w kampanii napoleońskiej na przełomie 1806/1807


   Znaczna część mieszkańców Śląska obwiniała króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III że niepotrzebnie idzie na ugody z Napoleonem a w sferach wojskowych wprost mówiono że król po prostu boi się cesarza Francji i stąd idzie na różne ustępstwa. Te nastroje spowodowały że rzeczywiście chwiejny król zdecydował się przystąpić do wojny z Francją, choć uczynił to nieco za późno. Zmurszałe od wewnątrz Prusy przystąpiły do wojny osamotnione, stając naprzeciw Napoleona jedynie z Saksonią, początkowo sojuszniczką ale po klęsce pod Jeną porzuciła ten sojusz i przeszła do obozu napoleońskiego.

   W pierwszych potwornych zmaganiach wojennych, Prusy poniosły sromotną klęskę pod Jeną i Auersted. Prysnął mit o niezwyciężonej armii pruskiej która odnosiła wspaniałe triumfy za czasów Wielkiego Fryderyka. Już po tej fazie wojny, droga na Berlin stała otworem.

   W tym katastrofalnym dla Prus czasie,  Śląsk stanowił bardzo ważny obszar strategiczny z licznymi twierdzami ale jednocześnie dla obu stron walczących było to ważne ekonomicznie terytorium. Śląsk w rękach pruskich stanowił poważne zagrożenie dla wojsk napoleońskich. Tu funkcjonowało 8 silnie uzbrojonych choć niekiedy nieco przestarzałych ale zdolnych do długotrwałej obrony, twierdz  we Wrocławiu, w Świdnicy, Kłodzku, Srebrnej Górze, Głogowie, Brzegu, Koźlu oraz Nysie.

   Batalię o zdobycie Śląska miał prowadzić najmłodszy brat Napoleona, 22 letni książę Hieronim. W dyspozycji jego była I dywizja bawarska w sile 8185 żołnierzy pod dowództwem generała Deroya, II dywizja bawarska w sile 5830 żołnierzy pod dowództwem generała Wredego oraz dywizja wirtenberska o sile 8642 żołnierzy pod dowództwem generała Seckendorfa a ponadto oddziały piechoty - 17650 żołnierzy, kawalerii - 3241 ludzi, artylerii - 1055 żołnierzy.

   W październiku 1806 roku Prusy na Śląsku posiadały znaczne siły bojowe na co składało się: 18 batalionów piechoty, 11 kompanii pułków inwalidzkich, 5 oddziałów huzarii, 1 batalion artylerii polowej wyspecjalizowanej w obronie twierdz oraz 3 kompanie minerów. W sumie ponad 15500 żołnierzy. Brakowało jednak ludzi do obsadzenia wszystkich punktów oporu a ponadto sił ruchowych do wspierania działań defensywnych w twierdzach.

   Załogi twierdz też nie były zbyt pewne jako że w  znacznej części rekrutowały się z pośród ludności polskiej, sympatyzującej z Napoleonem.

   Wiadomość o klęsce pod Jeną dotarła do Wrocławia 19 października 1806 roku  i w cztery dni później inspektor wojsk stacjonujących na Śląsku, wydał polecenie natychmiastowego wzmocnienia obronności twierdz. Kłopot w tym że polecenie to mijało się z możliwościami jako że w prowincji brakowało rezerw zarówno ludzkich jak i materiałowych.

   Minister Śląska Hoym po dotychczasowych klęskach dość realnie oceniał potencjał wojskowy  tego zakątka Prus i nie bardzo wierzył w skuteczny opór przeciwko wojskom Bonapartego.

   Twierdze słabo wyposażono w żywność a ponadto dopuszczono się wielu błędów w rozmieszczeniu sił ludzkich i materialnych. Część wojska pruskiego musiano skierować do Prus Zachodnich gdzie przebiegała linia frontu.

   Sytuacja uległa nieco poprawie gdy gubernatorem Śląska został książę Pszczyński a do jego pomocy powołano generała Friedricha Wilhelma hrabiego von Goetzena.

   Podniesiono nieco obronność niektórych punktów oporu na miarę posiadanych możliwości i zarazem zwiększono stan załóg śląskich twierdz. Na początku walki o Śląsk siły pruskie liczyły w sumie 31612 żołnierzy a w tym: piechota -25495 ludzi, kawaleria - 2489 ludzi, artyleria i inne jednostki - 3628 ludzi. Nad armią księcia Hieronima Prusacy posiadali przewagę jedynie w piechocie  i artylerii. Siły te jednak były bardzo rozproszone  i zgrupowane w większości w 8 twierdzach. Dla przykładu w twierdzy kłodzkiej było 4070 żołnierzy, w twierdzy srebrnogórskiej 1330 żołnierzy, w świdnickiej 3760 żołnierzy, głogowskiej 3228 żołnierzy a wrocławskiej 5976 żołnierzy.

   Dowódcy armii francuskiej kierowali główne siły na linię frontu nad Wisłą i w Prusach Wschodnich, traktując Śląsk jako drugorzędny teatr wojny choć dostrzegano  znaczenie strategiczne tego obszaru.  Stąd chciano jak najszybciej wyeliminować Śląsk z rąk pruskich ale wiedziano  że zadanie nie będzie łatwe. Rozpatrywano nawet aby przejąć tylko część najważniejszą Śląska z Wrocławiem i Głogowem, pozostawiając obszary południowo wschodnie w dyspozycji Prus.

   Książę Hieronim rozpoczął więc przy tej alternatywie atak na Głogów. Akcji tej nie dokończył bo został odwołany przez Napoleona  do zatrzymania wojsk rosyjskich przed linią Wisły. Zdobyciem Głogowa zajął się w zastępstwie szef sztabu generał Vandamme.

   Po ostrzale z ciężkich dział oblężniczych sprowadzonych z Kostrzyna, twierdza głogowska poddała się 3 grudnia 1806. Do szybszego zdobycia tej twierdzy przyczynili się mieszkańcy Głogowa, żądający od dowództwa poddania miasta a nadto dezercja która osłabiła siły obrońców.

   Teraz przyszła kolej na Wrocław. Przy szturmie, już 5 grudnia 1806 wojska napoleońskie wdarły się na wrocławskie przedmieście Mikołajskie. W połowie grudnia twierdza wrocławska została otoczona  ścisłym pierścieniem. Bano się jednak pruskich rajdów z innych obszarów Śląska, idących na odsiecz oblężonych. W tym celu brygada generała Lefebvra - Dessnouttes  miała za zadanie patrolować tereny na południe i południowy zachód od Wrocławia, paraliżując wszelkie ruchy pruskiej partyzantki.

   Siły zgromadzone wokół wrocławskiej twierdzy liczyły: 24 tysięcy piechoty, 2800 kawalerzystów, 400 artylerzystów co znaczyło że były czterokrotnie silniejsze od załogi twierdzy.

   Próba ataku przez zaskoczenie spaliła na panewce. Załoga twierdzy przygotowana była doskonale a ponadto w trudnym terenie przy braku orientacji atakujący się nieco pogubili.

   Na domiar złego na południu Śląska hrabia Goetzen zgromadził znaczne siły wojska około 6,5 tysiąca, aby odbić Wrocław. Na szczęście dowodzący oblężeniem Wrocławia w zastępstwie księcia Hieronima generał Hendoville ubiegł Prusaków, rozbijając część wojska Goetzena pod Strzelinem.  Ta porażka znacznie uspokoiła ruchy Prusaków którzy osłabieni musieli się cofnąć aż nad Nysę Kłodzką. Ale i tu ponownie zaczęto koncentrować siły pruskie aby je rzucić na pomoc obrońcom Wrocławia. Niestety żadna z zamierzonych akcji ofensywnych pruskich się nie dała i obrońcy twierdzy wrocławskiej musieli liczyć jedynie na siebie.

   Dalsza obrona przy tak znacznych siłach nieprzyjaciela nie miała sensu i w dniu 5 stycznia 1807 roku Wrocław poddano a  8 stycznia 1807 r. we Wrocławiu odbyła się defilada wojsk napoleońskich, już  z udziałem księcia Hieronima.

   Po dwóch miesiącach  kampanii śląskiej, dowódcom  francuskim udało się przejąć znaczną część Śląska i wyeliminować z walki około 10 tysięcy żołnierzy pruskich.

   Przebieg walki w początkowej fazie był bardzo korzystny dla Francuzów ale pozostały dalsze  silnie obwarowane  twierdze na Śląsku, krępujące ruchy wojskom francuskim.  Aby sprawnie przebiegały dalsze akcje militarne na Śląsku, utworzono IX korpus Wielkiej Armii pod wodzą księcia Hieronima. Do tego korpusu włączono jednostki bawarskie, saskie, wirtenberskie i  francuskie. Liczba żołnierzy w korpusie wynosiła około 30 tysięcy. 

   Walka o Brzeg okazała się również bardzo pomyślna a to dzięki również pomocy powstańców śląskich i niewielkiego oddziału legionistów polskich pod  dowództwem porucznika Trembeckiego,  przybyłych z Kalisza. Kapitulacja Brzegu została podpisana 16 stycznia 1807 roku.

   Z twierdzą w Koźlu nie było już tak łatwo. Skuteczne wypady jednostek pruskich z twierdzy mocno komplikowały akcję ofensywną.

   W tej sytuacji opóźniano szturm a jednocześnie rozpoczęto działania ze zdobyciem twierdzy w Świdnicy. Operacją świdnicką kierował generał Vandamme. I tu załoga twierdzy organizowała wiele wypadów na Kraszowice, Wierzbną, Sulisławice ale te tak zwane wycieczki nie czyniły żadnych strat dla wojsk oblegających Świdnicę. Generał Vandamme bardziej obawiał się odsieczy ze Srebrnej Góry i Barda  Śląskiego. W tym obszarze ruchy wojsk pruskich były mocno niepokojące.  Kiedy jednak zdecydowanie silnie uszczelniono przedpole, twierdza świdnicka  skapitulowała.

   Akt kapitulacji podpisano 8 lutego 1807  z terminem przekazania miasta i twierdzy  w osiem dni później czyli do 16 lutego 1807 roku. W czasie gdy załoga twierdzy przygotowywała się do przekazania miasta, nastąpiła próba odbicia przez wyprawę wojsk pruskich z Barda Śląskiego. Jednak w porę rozpoznano ten zabieg i zmuszono oddziały pruskie do wycofania się aż pod Kłodzko. Prusacy jednak nadal nie dawali za wygraną i stąd próbowano udzieli pomocy świdniczanom. Wyprawa wojsk pruskich pod osłoną gór dotarła aż do Mieroszowa i tu w Golińsku miały dołączyć 4 szwadrony korpusu Schilla. Niestety szwadrony nie nadeszły i prusacy chcąc nie chcąc musieli wracać cofając się w okolice Radkowa. W drodze oddział pruski został rozbity w okolicy Świerków  przez generała Lefebvre`a. I tak twierdza świdnicka przeszła w ręce generała Vandamme`a.

   Po upadku twierdzy w Świdnicy i  Brzegu siły pruskie były jeszcze mocne i liczyły około 20 tysięcy żołnierzy a z tego 9 tysięcy znajdowało się w Kłodzku, 2 tysiące w Srebrnej Górze  oraz 9 tysięcy w Nysie i Koźlu i niektórych miejscowościach pogranicza.

   Tym siłom książę Hieronim mógł przeciwstawić  swoje jednostki w sile 16 tysięcy żołnierzy.

   Pozostało czuwać nad każdym manewrem wojsk pruskich i tworzyć skuteczne zabezpieczenie przed niespodziankami. Do takich kroków należał rajd zwiadowczy wzdłuż Pogórza Sudeckiego generała Lefebvre`a, którego zadaniem była penetracja terenu od Złotego Stoku  po Wałbrzych. W dniu 15 marca 1807 r. oddziały bawarskie generała Lefebvre`a osiągnęły Strzelin a 16 marca wkroczyły do Ziębic. W dniu 18 marca bez walki zdobyto Złoty Stok.

   Te sukcesy zaniepokoiły pruskich dowódców  i z twierdzy kłodzkiej  wysłano w kierunku Złotego Stoku oddział wojskowy. Generał Lefebvre postanowił bronić górskiej przełęczy między Złotym Stokiem i Kłodzkiem. W dniu 18 marca doszło do spotkania z przeciwnikiem w Jaszkowej Dolnej. Walka trwała kilka godzin  i zakończyła się zwycięstwem kawalerii bawarskiej. Z Kłodzka jednak wysłano pomoc w liczbie około 1400 żołnierzy i wojska bawarskie zmuszone zostały do wycofania aż na górską przełęcz, broniąc w tym terenie skutecznie drogi do Złotego Stoku.

   Na rozkaz naczelnego dowództwa Wielkiej Armii, część wojska z obszaru Śląska trzeba było przerzucić nad Wisłę gdzie toczyły się zacięte walki.

   Tu należy pamiętać że Wielka Armia Napoleona po bitwie pod Iławą Pruską straciła wielu dzielnych żołnierzy i była znacznie osłabiona. Bitwa ta  8 lutego 1807 roku, była najkrwawszą bitwą świata i na polu bitwy padło lub było rannych: 27 tys. Rosjan, 3 tys. Prusaków, 20 tys. Francuzów. W tej bitwie nawet sam  Napoleon był poważnie zagrożony dowodząc batalią ze wzgórza cmentarnego. Kiedy Rosjanie widząc zwycięstwo w zasięgu ręki,  rzucili się do ataku wprost na stanowisko dowództwa francuskiego, Napoleon nie wykazał żadnego zdenerwowania, wyczekał moment kiedy przeciwnik był tuż, tuż, rzucił do boju kawalerię Murata która wbijając się klinem w szeregi wroga, dokonała strasznego spustoszenia, rozbijając w pył przeciwnika.  Było to jeszcze jedno niezwykłe ale krwawo okupione  zwycięstwo cesarza Francji.   

   Po odmaszerowaniu część wojsk ze Śląska, szeregi IX korpusu tym samym zostały nieco przerzedzone i siły księcia Hieronima nie mogły zapobiec wielu nowym sytuacjom. Watahy żołdactwa składającego się ze zbiegłych z niewoli jeńców włóczyło się po znacznym obszarze Śląska, zagrażając regularnym jednostkom wojskowym. Na domiar złego w znacznym stopniu uaktywniły się działania oddziałów pruskich które w różnych potyczkach nawet odnosiły sukcesy. Sytuacja stawała się patowa. Żadna ze stron walczących nie bardzo mogła liczyć na decydujące zwycięstwo. Pozostało jedynie wzajemne kontrolowanie sytuacji  i nękanie strony przeciwnej wzdłuż pogranicza Ziemi Kłodzkiej oraz Pogórza Sudeckiego.

   Generał Lefebvre Desnouttes nie mogąc stworzyć zagrożenia dla jednostek pruskich w ofensywnym działaniu, ograniczył się do wypraw zwiadowczych. Główne siły IX korpusu zgromadzono w okolicach Ząbkowic  aby w razie potrzeby udzielić pomocy wojskom oblegającym Nysę.  A w obozie przeciwnika wzrastał optymizm i aktywność bojowa bo ze strony Austrii zaczęła napływać pomoc  materialna. Trwały przygotowania wyprawy na odsiecz oblężonej Nysy. Nie było to proste przedsięwzięcie bo obszar górski wokół Złotego Stoku był mocno broniony. Wybrano więc drogę na Nysę manewrem okrężnym, planując najpierw zdobyć a następnie skierować się na Koźle i Nysę. Liczono się również z niepowodzeniem i możliwością  wycofania się na Ziemię Kłodzką lub szukać schronienia po drogiej stronie granicy w Austrii.

   Przygotowanie do wyprawy rozpoczęły się 8 maja 1807 r. gdyż z wywiadu jaki pozyskali Prusacy, wynikało że z Wrocławia w dniu 9 maja miały odejść kolejne oddziały piechoty i kawalerii w sile około 1800 osób aby wzmocnić front nad Wisłą i w ten sposób twierdza wrocławska miałaby zostać pozbawiona obrony.

   W dniu 11 maja 1807 roku z twierdzy srebrnogórskiej  wyruszyły oddziały piechoty i kawalerii w ogólnej ilości około 1600 ludzi, pod dowództwem majora Losthina. Najpierw posuwano się wzdłuż granicy aż do Głuszycy  a następnie przez Świebodzice, Mrowiny dotarły aż po Kąty Wrocławskie.

   Ten marsz nieprzyjaciela został rozpoznany przez generała Lefebvre'a który dysponując siłą 1500 żołnierzy bawarskich i saskich, postanowił odeprzeć wroga na południe  a na ile to będzie możliwe również zadać przeciwnikowi odczuwalne straty. Plan był dobry i jego realizacja w pierwszej fazie też była udana.

   Dopadnięto wojska pruskie odpoczywające po ciężkim marszu  o godzinie 4:00 nad ranem dnia 14 maja 1807 r. w Kątach Wrocławskich. Szturmem szybko zdobyto miasto co wywołało popłoch w szeregach wroga. Pozornie zwycięstwo było pewne i wykorzystując chaos przeciwnika  należało tylko zadać końcowy cios. Niestety, idące za oddziałami bawarskimi zwarte szeregi saskie nagle dostały się pod gęsty ogień salw pruskich. Wywołało to z kolei panikę w szeregach saskich co wykorzystali Prusacy i ruszyli do kontrataku na bagnety. Oszołomiony nagłą sytuacją batalion saski poddał się przez podniesienie rąk i zupełnie zaniechał walki. W takiej sytuacji  szyki bojowe oddziałów bawarskich załamały się i rozpoczęła  się co najgorsze bezwładna ucieczka. Część wojska wycofała się przez most na rzece Bystrzycy inni jednak w popłochu, podobnie jak generał Lefebvre musieli rzekę pokonywać wpław, uciekając z pola walki.  Efekt był taki że do niewoli pruskiej dostało się  422 żołnierzy głównie saskich oraz 16 oficerów. Była to sromotna klęska generała Lefebvre'a który przeklinał los ze przyszło mu walczyć z saskimi niedołęgami. Straty materialne to dwa lekkie działa, wozy amunicyjne oraz 600 karabinów. 

   Dowodzący wojskami pruskimi major Losthin  otrzymawszy  informację że od strony Wrocławia idzie pomoc dla wojsk francuskich, postanowił  w tym samym dniu zawróci z obranej drogi na Nysę i cofnąć się ku granicy austriackiej. Jednocześnie dowiedział ze zwiadu że w Strzegomiu ma nocować nieprzyjacielski pułk kawalerii, więc postanowił zniszczyć tą jednostkę przez zaskoczenie.

   W tym samym czasie drogą ku dawnej śląskiej strzegomskiej kasztelani, zbliżał się pułk polskie jazdy konnej który zgodnie z rozkazami Napoleona, kierował się na punkt zborny do Kalisza. Wspaniałych 400 ułanów zaprawionych w licznych bojach i potyczkach od lutego 1807 r.  znajdowało się na drodze  ku ukochanej ojczyźnie. Po niemal 100 dniach marszu  i przebyciu 1700 km z Włoch przez Ausburg, Drezno zbliżali się do kraju za którym przez wiele lat tęsknili. Kiedy byli już blisko, dotarł do nich rozkaz cesarski z którego wynikało że mają wspomóc na Śląsku osłabiony IX korpus księcia Hieronima i skierować się do Wrocławia. Postanowili zanocować i wypocząć w Strzegomiu. Kiedy nocowali poprzedniego dnia w Legnicy, nawet nie zdawali sobie sprawę że pruskie wojska  z pobliskich twierdz urządzają sobie po Śląsku niebezpieczne wycieczki.  W Strzegomiu była już niewielka grupa żołnierzy francuskich, którzy też wypoczywali przed  kolejnym wymarszem i od nich dowiedzieli się że na trasie do Wrocławia znajduje oddział pruski, kierujący się do Wrocławia. Czekał ich za tym ciężki dzień następny i należało wypocząć. Szybko zajęto niezbędne kwatery, nakarmiono konie i strudzeni legioniści zapadli w sen który tym razem miał się okazać niezwykle krótkim. Dla upewnienia się czy droga ze Strzegomia do Świdnicy jest wolna, kapitan Fijałkowski, doświadczony dowódca szwadronu, postanowił wyprawić się na zwiady z niewielką grupą swoich podwładnych. Nie ujechawszy wiele drogi, spotkał wałęsających się w poszukiwaniu pożywienia niedobitków oddziału generała Lefebvre'a.

   Od nich dowiedziano się o porażce w Kątach Wrocławskich i za chwilę rozmawiali z samym generałem, którego nadal gniew nie opuszczał  po  sromotnym laniu jakie otrzymał od Prusaków. Na wieść jednak że ma do pomocy wspaniały pułk polskich ułanów, postanowił natychmiast zebrać swoich żołnierzy i zrewanżować się majorowi Lotshinowi za hańbę jaką jeszcze nie dawno przeżył. Wiedząc że wojsko pruskie wraca ku granicy,  postanowił w najkorzystniejszym miejscu przeciąć im drogę. Szybko z kapitanem Fijałkowskim wrócił do Strzegomia, zarządzono pobudkę i tuż po północy w mieście rozległ się głos trąbki zwiastujący rozkaz "wsiadanego". Generał Lefebvre nie mógł wyjść  z podziwu jak sprawnie w ciągu kilku minut, ułani  przy całkowitym spokoju znaleźli się na koniach i byli gotowi do drogi. Zapewne pomyślał, z takim żołnierzem to można walczyć. Czego takiego wojska nie miał przy zdobywaniu Kątów Wrocławskich ?

   Szybko w spokoju opuścili miasto kierując się w kierunku gór.

   Kiedy do bram Strzegomia dotarł  w dwie godziny po północy oddział pruski  majora Losthina, miasto spokojnie spało, wojsk napoleońskich już  nie było.  Zaskoczenie się nie udało. Przy okazji po zasięgnięciu języka, major dowiedział się ze ma przed sobą nowego przeciwnika, pułk polskich lansjerów.

   Po chwilowym odpoczynku w Strzegomiu, kiedy słońce wyszło za gór, około 7:00 rano w dniu 15 maja 1807 roku, oddział majora Losthina wyrusza ze Strzegomia i kieruje się na Dobromierz aby jak najszybciej dotrzeć do gór i schronić się przed atakiem nieprzyjacielskiej kawalerii a ponadto mieć w razie potrzeby pomoc  z twierdz kłodzkiej i srebrnogórskiej.

   W Dobromierzu major Losthin puścił wolno niektórych jeńców którzy mu opóźniali marsz i ruszył na górskie drogi, na których zarekwirowane chłopskie podwody poruszały się bardzo wolno.

   W momencie gdy czoło kolumny marszowej wkraczało do wsi Struga, Major Losthin otrzymał meldunek o pojawieniu się patroli wojsk nieprzyjacielskich od strony Książa. Stary lis, znający doskonale rzemiosło wojenne, natychmiast zrozumiał że wróg szykuje zasadzkę w dość korzystnym pod względem konfiguracji terenie. Widząc po lewej stronie rozciągający się pas w miarę równego, niewielkiego płaskowyżu, niezwłocznie polecił rozwinąć szyki bojowe do ewentualnego ataku. W miarę jak wojsko wychodziło ze wsi rozstawiał kolumny strzeleckie. Na prawym skrzydle ustawił 3  armaty pod komendą kapitana Hana, osłanianych  przez szwadron huzarów, dowodzonych przez majora Stosa . Dragonów i pruskich lansjerów pozostawił w tyle, w odwodzie.

   Piechota pruska nieco przerzedzona po walkach w Kątach Wrocławskich liczyła bądź co bądź jeszcze około 1300 karabinów.

   Bitwa rozpoczęła się od wzajemnego ognia artylerii. Generał  Lefebvre raził ogniem nieprzyjaciela z armat ustawionymi  na pobliskim wzgórzu. Doszło w końcu do wymiany ognia pomiędzy bawarskimi strzelcami i pruską piechotą. W tym samym czasie polskie szwadrony pierwszy i trzeci przedostały się porośniętym wąwozem na skraj wsi Struga i czekały na rozkazy.

   Zbliżało się południe, słońce było już wysoko gdy generał Lefebvre wydał komendę ataku na wojska pruskie polecając kapitanowi Fortunatowi Skarżyńskiemu aby ten w imię cesarza Francji rozpoczął walkę. Tenże gdy usłyszał osobistą komendę generała "Prowadź Kapitanie !" zrozumiał że ta walka to jeszcze jeden krok zbliżający jego  i jego podkomendnych do wolnej ojczyzny. Wyciągnąwszy szablę, przy gromkich słowach komendy, ruszył ze swoimi "orłami" do boju.

   Ułani wynurzyli się nagle z porośniętego krzewami wąwozu, ku zaskoczeniu nieprzyjaciela minęli całą kolumnę wojsk pruskich i zgodnie z wcześniejszym zaplanowanym manewrem uderzyli od tyłu z całą siłą w kawalerię rotmistrza Kleista. Ci przygotowani do innego ataku próbowali w ostatniej chwili zmienić szeregi do nowego frontu walki ale było to już za późno. Rozkazy pruskich oficerów ginęły w ogólnym zamęcie i nie odnosiły żadnego skutku. Uciekający wpadali na własną piechotę, uniemożliwiając jej prowadzenie ognia. Dowódca wojsk pruskich major Losthin próbuje ratować tragiczną dla siebie sytuację przez wprowadzenie do walki rezerwowej kompani strzelców porucznika Blachy ale w tej samej chwili do walki wchodzą ukryte dotychczas, dalsze oddziały polskich ułanów pod komendą kapitana Fijałkowskiego. Silnym uderzeniem rozbijają zwarte szeregi pruskie i po połączeniu się ze szwadronem kapitana Skarżyńskiego kilkakrotnie powtarzają ataki aż do uzyskania całkowitego zwycięstwa. Z niektórych opisów wynika  że gdy już walki miały się ku końcowi i ułani formując szyki powoli odjeżdżali z miejsca bitwy, wówczas Prusacy chwycili znowu za porzucone karabiny i ułanom w plecy zaczęli strzelać. Utworzywszy front walki ułani nie mało wśród nieprzyjaciela trupów położyli.

   Sama bitwa rwała jednak krótko. Niewielkie grupy pruskich uciekinierów rozproszyły się w pobliskich lasach uciekając w góry.  Do niewoli dostaje się major Losthin, 13 oficerów, 300 żołnierzy pruskich. Łupem zwycięzców stają się też 3 armaty, broń oraz tabory. Odbito również bawarskich jeńców zabranych przez majora Losthina poprzedniego dnia.

   To zwycięstwo Polacy okupili stratą 7 zabitych i 15 rannych a ogólne straty po stronie napoleońskiej wyniosły 20 zabitych i 40 rannych.

   Pokonany  major Losthin w swoim raporcie pisał że spotkało go nieszczęście drogą niebywałego przypadku. Teren między Strugą a Szczawienkiem był porośnięty lasem a tylko ten skrawek terenu gdzie rozgorzała bitwa był wolny od drzew i to zdecydowanie ułatwiło szarżę polskim ułanom. Z analizy przebiegu bitwy wynika że zwycięstwo było wyłączną zasługą polskich szwadronów z ich niezwykle dynamicznymi i silnymi szarżami.  

   Wprawdzie w ataku brali udział również bawarscy szwoleżerowie pod komendą porucznika Zandta ale oni działając w środku szyku  atakowali jedynie pruską artylerię i pod koniec zmagań ścigali niedobitki przeciwnika. Ich udział w zwycięstwie był stosunkowo niewielki.

   Sama bitwa na tle ogólnych ówczesnych wydarzeń wojennych na Śląsku miała bardzo istotny wpływ propagandowy. Zgrupowane tu siły pruskie nabrały przekonanie że siła przeciwnika jest bardzo duża i oddziały pruskie nie są w stanie przeprowadzić żadnej ofensywnej akcji. Hrabia Goetzen aby utrzymać Ziemię Kłodzką postanowił poświęcić dwie twierdzy w Nysie i Koźlu.

   Po bitwie pułk ułanów polskich udał się na zasłużony odpoczynek do pobliskiej Świdnicy a upływie wreszcie spokojnej nocy, wypoczęci w dobrych humorach członkowie Polsko Włoskiej Legii, po ponad stu dniach wędrówki z Neapolu, ruszyli do Wrocławia.

   We  Wrocławiu bohaterski pułk powitał sam książę Hieronim w obecności sztabu.

   W bardzo doniosłej honorowej defiladzie na placu manewrowym,  pułkiem polskim  dowodził major Piotr Świderski   a towarzyszyli mu dowódcy walecznych   szwadronów- Józef Fijałkowski oraz Fortunat Skarżyński.

   W czasie gdy trwała bitwa koło Strugi, siły IX korpusu zgromadzone w Ząbkowicach  nie marnowały czasu  i organizowały rajdy w kierunku Bielawy, Dzierzoniowa i Piławy. Nigdzie nie zauważono sił nieprzyjaciela.   Jednak Hrabia Goetzen też nie marnował czasu. Aby odwrócić uwagę od kampanii majora Losthina, atakował siły przeciwnika z lewego skrzydła. Tak doszło do  potyczek 16 maja 1807 pod Kłodzkiem w miejscowości Jaszkowa Dolna.  Tu jednak dowództwo pruskie nie tylko nie osiągnęło żadnego celu ale nie zabezpieczyło bezpiecznego odwrotu uciekającym niedobitkom majora Losthina spod Strugi.

   Przy tak złożonej sytuacji hrabia Goetzen postanowił skoncentrować siły w obrębie ziemi kłodzkiej oddając w zamian oblegane uporczywie twierdze w Nysie i Koźlu. Decyzja był uzasadniona tym bardziej że twierdzy kozielskiej było tak wiele dezercji ze załoga została poważnie uszczuplona.

   Na skutek braku żywności w dniu 14 czerwca doszło do podpisania porozumienia w sprawie poddania twierdzy w Koźlu z terminem przekazania do dnia 14 lipca 1807 r. 

   Podobnie niezwykle trudna sytuacja panowała w twierdzy nyskiej. Tu kapitulacji domagali się mieszkańcy miasta z braku warunków do egzystencji. W wyniku przeprowadzonych wstępnych negocjacji, postanowiono poddać twierdzę już 1 czerwca 1807 i złożyć broń.

   W ten sposób w rękach Goetzena pozostał tylko południowy skrawek Śląska, ziemia kłodzka.

   Przed dowództwem IX korpusu księcia Hieronima pozostała więc  sprawa zdobycia i tego zakątka a szczególnie wyeliminowania twierdz w Kłodzku i Srebrnej Górze. Tu siły pruskie były znaczne sięgające około 10 tysięcy ludzi. Tym siłom książę Hieronim mógł przeciwstawić  swoje jednostki w sile 13 tysięcy w tym również polskich ułanów.

   Twierdza w Kłodzku miała bardzo korzystne w tym naturalne warunki obronne a  z jedynej w miarę łatwiejszej pod względem konfiguracji terenu strony od południa, były silne fortyfikacje tworzące obóz warowny. Umocniono z tej strony również wsie Jaszkowa Dolna i Górna.

   I właśnie z tej południowej strony rozpoczęto atak na Kłodzko. Niezwykle ciężko kontynuowano walki o zdobycie wsi Jaszkowa Górna. Dowództwo twierdzy doceniało ten punkt strategiczny więc w mozolnych zmaganiach wieś kilkakrotnie przechodziła z rąk do rąk. W końcu wieś została opanowana przez wojska napoleońskie i rozpoczęto szturmowanie głównych umocnień twierdzy. W dniu 23 czerwca w nocy podjęto szturm który po kilku godzinach zakończył się sukcesem już 24 czerwca 1807 roku.

   W akcji o Kłodzko brały udział i polskie szwadrony ułanów w sile 300 szabel, które dotarły tu z rejonu Ząbkowic i przez Boguszyce podeszły do Goszyc w obrębie Kłodzka.  Zadaniem ich było wspierać przy udziale generała Lefebvre'a  jednostki Deroya atakujące warownię.

   Akt kapitulacji twierdzy kłodzkiej podpisano 25  czerwca1807 r.

   W dniu następnym przygotowywano się do zdobycia twierdzy srebrnogórskiej..

   Tu w Srebrnej Górze po wielu sukcesach Francuzów na Śląsku sytuacja się nieco skomplikowała i dowództwo pruskie nie kierowało się takim optymizmem jak w początkowej fazie obrony Śląska. Ponadto twierdzą dowodził stary, schorowany pułkownik Karl Friedrich von Schwerin.  Widząc niekorzystna sytuację dla tej ostatniej twierdzy śląskiej, śląski inspektor forteczny generał von Lindner, polecił zrezygnować z obrony miasta Srebrnej Góry, podobnie Fortu Ostróg oraz całego systemu umocnień Chochoła.  Wszystkie siły natomiast rzucić do obrony samej twierdzy. Ale zamiast wzmacniać twierdzę tracono czas na demontaż urządzeń i broni w obiektach które miały być oddane bez walki. Ponadto po porażce poprzednich twierdz, duch walki w żołnierzach zaczął gasnąć.

   Sytuacja zmieniła się znacznie gdy przygotowaniem twierdzy do obrony zajął się osobiście kierujący obroną Śląska generał Friedrich Wilhelm hrabia von Goetzen. Polecił natychmiast ponownie wzmocnić wszystkie elementy twierdzy wcześniej niepotrzebnie ogołocone i wybudować nawet nowe umocnienia polowe. Na potrzeby garnizonu przekazał odpowiednie pieniądze. Przybyły do twierdzy nawet nowe oddziały wojskowe na czele których stał rotmistrz von Biberstein, który wkrótce został mianowany wicekomendantem twierdzy.

   Rozpoznanie tej twierdzy powierzono szwadronom polskich ułanów. Zlustrowali oni teren w okolicach Budzowa, Tarnowa oraz  Brzeźnicy. W Budzowie doszło do starcia z oddziałem pruskim ale zwycięsko z tej potyczki wyszli polscy ułani goniąc prusaków aż do twierdzy gdzie ich z bastionów ostrzelano.

   Główne siły oblężnicze  w okolicy twierdzy przybyły 26 czerwca 1807 i ulokowały się w Budzowie. Dowodził nimi bawarski generał Bernhard Erasmus  Deroy. Większość wojska stanowili Bawarczycy. Generał Deroy próbował doprowadzić do honorowego aktu kapitulacji ale komendant twierdzy pułkownik von Schwerin odmówił.

   W dniu 26 czerwca rozpoczęto szturm na miasto ale kompanie strzeleckie pruskie pod dowództwem kapitana Rekowskyego atak odparły. W ataku tym brali udział również polscy ułani. Spłonęło część zabudowań Budzowa. Ponowiono atak na miasto Srebrna Góra w dniu 28 czerwca 1807 r. i po ciężkiej i długiej walce udało się wojskom atakującym przełamać obronę i wtargnąć do centrum. Płonęły domy a mieszkańcy przeżywali okropną tragedię, przeganiani z miejsca na miejsce. Nikt nie mógł im wskazać schronienia.

   Pod osłoną nocy wojska francuskie zajęły dogodne pozycje wokół twierdzy a obrońcy z umocnień skierowali armaty na miasto. O świcie 29 czerwca 1807 roku załoga twierdzy rozpoczęła gęsty ostrzał armatni i bombardowanie miasta. Miejscowość  uległa całkowitemu zniszczeniu. Z dymem poszło ponad 150 domów , dwa kościoły, dwie szkoły oraz inne obiekty publiczne. Przedpole twierdzy zostało oczyszczone.

   Wieczorem w dniu 29 czerwca 1807 generał Deroy ponowił rozmowy z komendantem twierdzy w sprawie kapitulacji. Pertraktacje przeciągnęły się na dzień następny. W dniu 30 czerwca 1807 roku kolejne rozmowy dowódców też w zasadzie nie przyniosły oczekiwanego pokojowego rozwiązania i walki miały być wznowione.

   Francuzi w dniu 1 czerwca 1807  rano, z zaskoczenia próbowali opanować umocnienia na Chochole Wielkim. Doszło do walk wręcz na bagnety. Atak obrońcy odparli. Francuzi jednak nie dali za wygraną i rozpoczęli atak  artyleryjski z armat ustawionych na pobliskim wzgórzu o nazwie Gąsiorek. Kanonada z francuskich haubic i moździerzy trwała przez cały dzień a obrońcy Chochoła Wielkiego ani nie myśleli  o poddaniu. Późnym wieczorem o godzinie 23:00 nagle nad wzgórzami Srebrnej Góry zaległa niesamowita cisza i już wkrótce parlamentarzyści wojsk francuskich dostarczyli komendantowi twierdzy dokument o powszechnym zawieszeniu broni między Prusami i Francją. 

   Nieco później okazało się że Fort na Chochole Wielkim bronił się ostatkiem sił. O te umocnienia na Chochole Wielkim mieli również walczyć polscy ułani ale ich do tego zadania w końcu nie wykorzystano.

   Walki o Śląsk zostały zakończone. Przyczyniło się do tego porozumienie pokojowe  między cesarzami Francji i Rosji zawarte w dniu 25 czerwca 1807 r w Tylży w wyniku czego doprowadzono do podpisania traktatów pokojowych w dniu 7 lipca 1807 roku między Francją i Rosją a w dniu 9 lipca 1807 pomiędzy Francją i Prusami.

   Opanowanie Śląska przez Francuzów  było dla tych porozumień między mocarstwowych, również ważnym elementem psychologicznym. Przecież Francuzi zagarnęli region Prus o dużym znaczeniu gospodarczym i politycznym.

   Po zawartym pokoju w Tylży, Prusy znajdowały się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Należało spłacić narzuconą przez Napoleona wielką kontrybucję a przecież już w roku poprzednim cesarz nałożył na prowincję śląską obowiązek wypłacenia kontrybucji w wysokości 325 tysięcy talarów, a nadto Prusy miały  obowiązek zaciągnięcia kolejnych pożyczek i dokonania sekularyzacji majątków duchownych.

   Społeczeństwo pruskie wrzało ale król pruski zachowywał daleko idącą uległość wobec cesarza Francji  a nawet włączył  się do jego batalii wojennej w roku 1812 z Rosją jako sojusznik. Dopiero klęska Napoleona w Rosji natchnęła króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III do wydania odezwy we Wrocławiu (17 marca 1813 roku) wolnego od Francuzów, o konieczności podjęcia walki o wolność z obcymi ciemięzcami.
Powrót do początku strony

4. Dalsze losy Legionów Polskich


   W wyniku podpisania traktatów pokojowych w Tylży, Prusy utraciły swe ziemie na zachód od Łaby oraz ziemie nabyte w wyniku II i III rozbioru Polski. Z obszarów na zachód od Łaby Napoleon uczynił Królestwo Westfalli i osadził tam jako króla  swojego brata księcia Hieronima a ziemie polskie próbował ofiarować  carowi Aleksandrowi ale ten z tej oferty nie skorzystał i również nie chciał się  zgodzić aby na tym obszarze utworzyć kraj z nazwą państwa polskiego. W wyniku politycznego przetargu i kompromisu zostało utworzone Księstwo Warszawskie. Na księcia został powołany król saski Fryderyk August I (wnuk króla polskiego Augusta III). , który Księstwem zbytnio się interesował.

   Zasadniczym elementem organizacji Księstwa Warszawskiego było wojsko czyli Legie utworzone już wcześniej bo w połowie 1806 roku  na ziemiach zaboru pruskiego zajętych przez wojska francuskie. Były to: Legia Poznańska - generała Jana Henryka Dąbrowskiego, Legia Kaliska - generała Józefa Zajączka  oraz Legia Warszawska - księcia Józefa Poniatowskiego. Te Legie po utworzeniu Księstwa Warszawskiego przekształcono w dywizje. W tym wojsku znajdowały się silne kadry oficerskie ściągnięte przez Dąbrowskiego z różnych obszarów Europy w tym z Włoch i Francji. Kościuszko odmówił współpracę, nie widząc ze strony Napoleona szczerych intencji co do przyszłych losów Polski. Do armii Księstwa została włączona Legia Polsko Włoska w sile 8750 żołnierzy, która po służbie u księcia Hieronima  Bonapartego wróciła na żołd cesarski jako Legia Nadwiślańska.

   Armia polska wkrótce stała się oczkiem w głowie księcia Józefa Poniatowskiego. Polscy żołnierze bronili księstwa i tym samym terytorialnych interesów Francji w wojnie Francusko-Austriackiej w 1809 roku (między innymi bitwa raszyńska 19.04.1809). Przyszedł jednak pokój w październiku 1809 roku w Schönbrunn i terytorium Księstwa nawet nieco powiększono  do 155 tys. km2.

   Zwiększono armię i dokonano reorganizacji wojskowych instancji. Ten wysiłek był skierowany na stworzenie bezpieczeństwa i suwerenności Księstwa Warszawskiego. Nadeszła jednak wojna 1812 roku oraz kampania Wielkiej Armii w latach 1813-1814. Do wojny z Rosją Napoleon przygotował pół milionową armię w której 20 % stanowili Polacy.

   Utrzymanie tak wielkiej armii spadło również na Księstwo Warszawskie.

   W dniu 24 czerwca 1812 roku Wielka Armia przekroczyła Niemen i rozpoczęła się decydująca o losach Europy a w tym Polski  i Francji, doniosła operacja wojenna.  W tej straszliwej kampanii Polacy mieli wyznaczane bardzo trudne i ryzykowne zadania jak na przykład w bitwie o Smoleńsk (17 sierpnia 1812 roku), w bitwie o Borodino (7 września1812 r) gdzie Polacy otrzymali zadanie obejście armii rosyjskiej i zadanie ciosu z tyłu.  Tu pod Borodino Napoleon stracił impet i dotychczasową siłę zaczepną  w czym zorientował się car Aleksander I. Po zajęciu Moskwy 14 września 1812 roku, załamała się teoria Napoleona rzucania przeciwnika na kolana. Zwiększona zaciętość oporu rosyjskiego i rozwijająca się partyzantka spowodowała że Napoleon został zmuszony  do wydania rozkazu odwrotu.

   W czasie tego odwrotu, rola Polaków urosła do bardzo ważnego znaczenia. Mimo znacznych strat polskie oddziały zachowały spoistość organizacyjną i nadal znaczną bojowość. Polacy bili się pod Wiaźmą (1 listopada 1812) w czasie której raniono Poniatowskiego, w potwornych warunkach umożliwili przeprawę pod Berezyną przez zbudowane specjalnie mosty. Polacy przechodząc przenieśli wszystkie sztandary i działa.

   W dniach 27 i 28 listopada 1812 polskie oddziały z dywizją Dąbrowskiego wstrzymały korpus generała Czyczagowa. Kiedy Wielka Armia dotarła  do Wilna, polskie oddziały liczyły zaledwie 15 tysięcy żołnierzy.

   Jednak tragiczne porażki Napoleona nie załamały księcia  Poniatowskiego, który szybko zaczął działać nad odtworzeniem armii. W wyniku reorganizacji wojsk powstał VIII korpus  który wraz z załogami twierdz Modlin i Zamość liczył ok.34 tys. żołnierzy.

   Z Krakowa wojsko polskie udało się do Saksonii gdzie ponownie dokonano reorganizacji w wyniku czego utworzono IV korpus rezerwowy (dwie dywizje). Część wojska w sile 10800 karabinów oraz 36 dział wzięło udział w słynnej "bitwie narodów" pod Lipskiem w dniach 16-19 października 1813 roku.  W bitwie tej uczestniczyła mieszana dywizja generała Dąbrowskiego. złożona z resztek kilku pułków jazdy i piechoty gen. Żółtowskiego. W pierwszym dniu bitwy dywizja Dąbrowskiego wraz z korpusem generała Mermonta  miała zadanie związać siły pruskie gen. Blűchera  w terenie na północ od miasta. W tym samym czasie Napoleon  próbował rozstrzygnąć bitwę na południu od miasta koło Wachau.  W tym rejonie na prawej flance walczył też polski VIII korpus pod dowództwem księcia Poniatowskiego. Złamali oni wprawdzie  natarcie austriackie  ale też i nie uzyskali oczekiwanego rozstrzygnięcia. Straty były ogromne, w jednostkach Dąbrowskiego osiągnęły nawet 50 %. Jeszcze w drugim dniu walki Polacy oznaczyli się niezwykłą aktywnością w obszarze działania dywizji Dąbrowskiego ale to co się stało dnia trzeciego było dla Napoleona całkowitą klęską. Same liczby zresztą mówią za siebie. Armia francuska w liczbie 190 tysięcy żołnierzy stanęła przeciwko 320 tysięcznej armii koalicyjnej Rosjan, Prusaków oraz Austriaków.  Armii cesarza Francji groziła całkowita zagłada na skutek odcięcia drogi. Tu Polacy dali z siebie wszystko co można. Resztki oddziałów gen. Dąbrowskiego w sile 2000 żołnierzy broniło zaciekle reduty "Hallischer Thor" nad rzeka Parthe, bo tu była ostatnia droga odwrotu  na zachód. Zginęło około 800 żołnierzy. W ostatnim dniu bitwy gdy potęga sił nieprzyjaciela przepuściła szturm na miasto, polskie oddziały VIII korpusu przypadła ważna rola osłony dla wycofujących się wojsk francuskich. Mimo straszliwych strat zadanie wykonano. Przedwczesne jednak zniszczenie mostu na Elsterze spowodowało że w nurtach rzeki zginęło wielu polskich żołnierzy  w tym również czterokrotnie ranny książę Józef Poniatowski.

   Bitwa pod Lipskiem przyniosła polskiemu korpusowi straty sięgające 10 000 żołnierzy w tym około 3000 dostało się do niewoli. Poległo lub odniosło rany 13 generałów oraz 250 oficerów. Resztki polskich oddziałów zostały zgrupowane w pobliżu Sedanu gdzie przeszły dalszy etap reorganizacji przed ostatnim aktem kampanii napoleońskiej w 1814 roku. W tej ostatniej osłonie bitwy, polska piechota Jana Skrzyneckiego uratowała w 1814 roku pod Arcis-sur Aube,  Napoleona od niewoli.

   W czerwcu 1814 resztki  niegdyś wspaniałego wojska polskiego wracało do kraju aby dać początek nowym siłom wojskowym w Królestwie Polskim. Pułk polski lekkokonny towarzyszył Napoleonowi na wyspę Elbę.

W dowód uznania za zasługi bojowe wojsku polskiemu,  cesarz w akcie abdykacyjnym  z 11 kwietnia 1814 zapisał: "powrót do kraju w dowód zaszczytnej służby, z utrzymaniem oznaczeń i pensji do nich otrzymanych".


Parafia otrzymała ten tekst od Pana Tadeusza Kalickiego - Dziękuję.

Z tekstu można swobodnie korzystać.

Bardzo jednak proszę, aby zawsze umieścić w przypisach podziękowanie dla 

nieżyjącego już Pana Tadeusza.


x. Zbigniew Bartosiewicz AD 2006
Proboszcz Parafii Rzymsko Katolickiej
pw. Matki Bożej Bolesnej
w Strudze 
Powrót do początku strony

Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus!
Wersja 3.0 oddana 15 listopada 2007 roku