Strona Główna

Historia Lubomina

Historia Strugi

200 rocznica bitwy na Czerwonych Błoniach

pod Strugą

Opracowanie oraz fotografie:  Tadeusz  Kalicki 

(+ 23 X 2011)

Wałbrzych: styczeń 2007 roku
 

I.    Wstęp


   Po  całkowitym rozszarpaniu Polski przez zaborców w wyniku III rozbioru , w dniu 24 października 1795 roku został podpisany  traktat demarkacyjny  przez Rosję, Austrię i Prusy, ustalający nowe granice pomiędzy tymi państwami. W listopadzie tegoż roku abdykuje ostatni polski król Stanisław August Poniatowski  i na okres 120 lat Polska niknie z map Europy.
Myśl o odrodzeniu naszego kraju nie ginie jednak wśród rodaków. We wrześniu owego tragicznego roku 1795, przebywający w Warszawie czterdziestoletni Jan Henryk Dąbrowski wystąpił z projektem utworzenia przy wsparciu Francji, polskiej siły zbrojnej. Francję Polacy traktowali wówczas jako sojusznika bo właśnie to państwo europejskie od roku 1792  toczyło wojnę z jednym z zaborców Polski, Austrią a w niedługim czasie także i z Prusami.
   Po wstępnych rozmowach, Dąbrowski w Paryżu przedkłada memoriał o utworzeniu Legionów Polskich.Powrót do początku strony
Rządzący wówczas we Francji dyrektoriat  nie był skłonny poprzeć tą ideę bo na przeszkodzie stała francuska konstytucja, zabraniająca wcielania na terenie kraju  obcych formacji wojskowych.  Prawo to jednak można było obejść, tworząc polskie jednostki poza obszarem Francji  na terytoriach sprzymierzonych. Tak więc Dąbrowski wybrał drogę do Włoch  i pertraktując w 1796 roku  z Napoleonem w Mediolanie, uzyskał zgodę na utworzenie tam  polskich oddziałów  wojskowych. W oparciu o podpisaną  w styczniu 1797 roku  konwencję z Administracją Generalną Republiki Lombardzkiej, rozpoczęto formowanie Legionów Polskich na tamtejszym obszarze.
   Umundurowanie polskiej jednostki były wprawdzie wzorowane na dawnych uniformach wojska polskiego  a  głównie na wzorach umundurowania dawnej kawalerii narodowej ale z wdzięczności dla sprzymierzeńców wprowadzono  także barwy lombardzkie i francuskie kokardy.
Rekrutacja  do polskiej jednostki wojskowej przebiegała niezwykle szybko i  pod koniec stycznia 1797 roku na terenie Mediolanu stacjonowało już około 1100 legionistów  a w połowie tego roku liczba ta uległa zwiększeniu do 6600 żołnierzy.  Z polecenia Bonapartego podzielono polskie jednostki na dwie legie piechoty z naczelnym dowódcą Janem Henrykiem Dąbrowskim. Obie Legie uczestniczyły w różnych akcjach wojennych  armii francuskiej  w tym  w walce o Rzym, Neapol a również przeciwko rosyjskiej armii dowodzonej przez  feldmarszałka Aleksandra Suworowa. Do okupionego ciężkimi stratami sukcesu I-szej Legii,  wcielonej do dywizji którą dowodził Dąbrowski  była bitwa o Bosco  z armią koalicyjną austriacko-rosyjską dowodzoną przez Suworowa.
   Sukcesy polskich żołnierzy przynosiły  wprawdzie chwałę ale niestety nie przybliżały celu jakim było odzyskanie Ojczyzny z rąk zaborców a o to głównie chodziło. Na dodatek szeregi polskich jednostek  w ciężkich i krwawych bitwach zostały mocno uszczuplone. Powrót do początku strony
W  niezwykle trudnym położeniu znalazły się polskie jednostki wojskowe  po zawarciu pokoju francusko austriackiego w 1801 roku. Z braku nadziei na oswobodzenie  Ojczyzny wielu żołnierzy opuściło szeregi Legii. Z inicjatywy francuskiej dokonano reorganizacji polskich wojsk  i w miejsce Legii utworzono półbrygady i zamiast do oswobodzenia kraju część wojsk wysłano na Santo Domingo by stłumić powstanie Murzynów. To był okropny cios dla wielu polskich patriotów, pozbawiając ich nadziei  na niepodległość.
Dla Bonapartego ważniejsze jednak było utrzymanie pokoju  niż wdawanie się w kolejne awantury wojenne  dla uzyskanie niepodległości Polski. Mimo wszystko wielu  jednak wojskowych wraz z Dąbrowskim pozostało przy cesarzu z nadzieją   że nadejdzie odpowiednia chwila  do zajęcia się polską niepodległościową sprawą.
   Takie nadzieje odżyły  w roku 1806 kiedy to Prusy bacząc na poczynania Francuzów w Rzeszy Niemieckiej  i ich niezaprzeczalne sukcesy, rozpoczęły kolejną batalię wojenną z Napoleonem.
   W tej kłopotliwej sytuacji dla Francji, Napoleon polecił Dąbrowskiemu  zorganizowanie powstania Polaków na tyłach pruskich w obszarze wielkopolski.  I to dało wreszcie upragnione działanie  wojenne  o Polskę  a co w końcu przyczyniło się do utworzenia w dalszej kolejności Księstwa Warszawskiego.
Rozpoczęcie działań francuskich przeciwko Prusom  a później z konieczności i przeciw Rosji, spowodowało znaczny przyrost polskich formacji wojskowych, walczących u boku Napoleona. W pierwszej połowie roku 1807 w działaniach wojennych przeciwko Rosji uczestniczyło już  trzy polskie Legie dowodzone przez gen. Zajączka, księcia Józefa Poniatowskiego oraz J. Henryka Dąbrowskiego.

II.    W drodze do Polski


Powrót do początku strony
   W tym pamiętnym, pełnym nadziei dla Polaków roku 1807 z początkiem lutego, zgodnie z rozkazem Bonapartego do Polski wracał pułk jazdy konnej  w liczbie  400 polskich ułanów. Byli to ludzie zahartowani w  wielu bojach i spragnieni służenia  wreszcie swojej Ojczyźnie. Droga ich prowadziła z Włoch przez Augsburg, Bayereuth i Drezno do miejsca docelowego w Kaliszu. Tam właśnie tworzyły się polskie  oddziały wojskowe które potrzebowały doskonale przygotowanej i doświadczonej w bojach   kadry. W drodze do Ojczyzny  jednak oczekiwał ich kolejny , tym razem niespodziewany sprawdzian  wojenny.
   Śląsk w tym czasie przy zmniejszonych siłach francuskich wobec zaangażowania się armii napoleońskiej  na froncie w Prusach Wschodnich, był w znacznej mierze pod kontrolą pruskiej partyzantki.  Jednostki pruskie stacjonujące w niezdobytych dolnośląskich twierdzach coraz śmielej  robiły bliższe i dalsze wypady, odnosząc niejednokrotnie zwycięstwa. Odzywający duch w pruskich oddziałach wojskowych powodował że dowódcy tych  jednostek co raz śmielej myśleli o przepędzeniu Francuzów ze Śląska. Duże zasługi w rozwoju oddziałów partyzantki pruskiej  odniósł pruski generał Fryderyk Wilhelm hrabia von Goetzen, grupując znaczne ich siły w obszarach Nowej Rudy i Kłodzka.
   I oto w takich okolicznościach gdy oddziały pruskiego majora Losthina ciągnące  ze Srebrnej Góry  przez Góry Sowie próbowały się  przebić przez kordony francuskie znajdujące się między Strzegomiem a Świdnicą i odbić Wrocław, w dniu 14 maja 1807 roku polscy ułani dotarli do starego grodu słowiańskiego, Strzegomia. W tym czasie partyzanckie oddziały pruskie omijając sprytnie  stacjonujące w okolicach Walimia   jednostki wojskowe z grupy generała  Karola Lefebvre-Desnouttesa dotarły do Kątów Wrocławskich  i tam 14 maja 1807 roku  w starciu z przeciwnikiem, odniosły zwycięstwo. Teraz przed  oddziałami pruskiej partyzantki  stał już Wrocław którego należało zdobyć. Sytuacja dla generała Lefebvra, który siłą 4800 żołnierzy francuskich bawarskich i saskich miał obronić stolicę Dolnego Śląska, stawała się bardzo niebezpieczna. Stąd też przybycie polskich ułanów,  generał  powitał z wielką radością. Dla niego przybycie dzielnych żołnierzy szwadronów polskich było jednocześnie wielką a zarazem szczęśliwą niespodzianką.  Wiadomość o obecności wojsk polskich dotarła do generała Lefebvra od zwiadowców kapitana Józefa Fijałkowskiego, którzy gdy polscy żołnierze na kwaterach w Strzegomiu ułożyli się do Powrót do początku strony spragnionego snu, wyruszyli na penetrację drogi do Świdnicy. W okolicach Jaworzyny natknęli się na  francuskich żołnierzy którzy opowiedzieli o porażce pod Kątami Wrocławskimi i umożliwili kontakt z załamanym porażką generałem Lefebvrem. Ustalono wspólne działanie w celu uchronienia Wrocławia przed atakiem pruskim. Sprawa wymagała szybkiego działania.     Zwiadowcy szybko powrócili do Strzegomia  i o północy  ciszę nocną   przerwała pobudka  oznajmiająca wsiadanego. Wszystkie szwadrony uformowały się sprawnie w ciągu kilku minut i zarządzono wymarsz w kierunku  lasów w okolicach Książa i Świebodzic aby zablokować Pogórze Wałbrzyskie od strony północnej dla partyzantki pruskiej. W międzyczasie  pruski  major Losthin, dowiedziawszy z wywiadu że w Strzegomiu nocuje nie ubezpieczony pułk polskich żołnierzy, postanowił tą jednostkę zaatakować znienacka. Może i ten manewr był nieźle pomyślany ale znacznie spóźniony bo gdy o godzinie 2:00 w nocy pruskie oddziały partyzanckie stanęły u wrót miasta, wojsko polskie  przemieszczało się na południowy wschód w kierunku gór.  W tym samym czasie generał Lefebvr  zaczął zbierać  siły z pozostałych niedobitków po katastrofie pod Kątami Wrocławskimi. Zabrał ze Strzegomia kompanię grenadierów i strzelców pierwszego pułku piechoty  włączając ich  do posiadanego szwadronu jazdy a gdy z pomocą  dołączył pułkownik Waldkirch  z resztą ocalałych Bawarów  a także wysłanych na pomoc z garnizony wrocławskiego setką Francuzów , siły generała liczyły już  około 1000  żołnierzy.Powrót do początku strony
   Pruska partyzantka znalazła się więc w dość kłopotliwej sytuacji a pruski dowódca orientował się że dotarcie do srebrnogórskiej twierdzy nie będzie łatwe tym bardziej ze wyśledzono kierunek przedzierania się pruskich jednostek. Oddziały majora Losthina  nie zważając na zmęczenie dotarły o godzinie 7:00  15 maja 1807 roku do Dobromierza  i skierowały się przez Chwaliszów i Stare Bogaczowice do Strugi, w obszarze północno-zachodniej  zewnętrznej części Pogórza Wałbrzyskiego. Zapewne w pruskich oddziałach zaczęła świtać nadzieja ze niebezpieczeństwo udało się ominąć  i szykuje się pomyślny powrót do bezpiecznych koszar w twierdzy srebnogórskiej.  Niestety jakież było rozczarowanie pruskiego dowódcy gdy podchodząc na wzniesienie zwane Czerwonym Wzgórzem  w pobliżu dzisiejszego Szczawna Zdroju, stanął oko w oko z polską kawalerią ukrytą  w wąskim parowie oraz siłami generała Lefebvra.


III.    Bitwa na Czerwonym Wzgórzu


Powrót do początku strony
   W dość głębokim parowie znajdującym się po stronie północno wschodnim wzgórza  zwanego Czerwonym Wzgórzem a obecnie nawet Foto: Jan KalickiWzgórzem Ułańskim (456 m n.p.m.), polska kawaleria  znalazła doskonałe warunki do ukrycia a również do zaatakowania przeciwnika.. Wywiadowcy  polscy  dokładnie śledzili manewry wojsk pruskich  co w końcu dotarło i do dowódcy pruskiej partyzantki majora Losthina.  Zorientował się że znajduje się w dość niekorzystnych warunkach terenowych  i chciał wyprowadzić swoje jednostki jak najszybciej  w bezpieczniejszy obszar po za wzgórzem. Niestety, uciążliwa droga pod górę nie pozwalała na przyspieszenie marszu  i ukrycia się w lasach Gór Wałbrzyskich. Kiedy zorientował się ze bitwa jest już nie do uniknięcia,  znając doskonale arkana sztuki wojennej, szybko przegrupował  swoje szeregi, które po bitwie pod Kątami Wrocławskimi były mocno przerzedzone. Jego piechota liczyła  mimo wszystko jeszcze 1300 karabinów. Na określenie najkorzystniejszej taktyki nie było już czasu, więc działając nieco nerwowo  obsadził prawe skrzydło szwadronem huzarów pod dowództwem majora Stossa, posiadane  trzy armaty wystawił w najkorzystniejszym miejscu jakim dysponował i komendę  nad tą niewielką jednostką  przejął kapitan Han. Z pomocą nadchodziła również niezbyt liczna kawaleria pod dowództwem rotmistrza Kleista.
   Na nie zalesionym wówczas wzgórzu stały armaty  generała Lefebvre, które rozpoczęły  kanonadę siejąc spustoszenie ku radości generała  w szeregach wroga. Z trudem major Losthin odwzajemniał się ogniem swoich nielicznych armat. Polscy ułani w gotowości bojowej   tym czasem oczekiwali na właściwy moment, ukryci  we wspomnianym wcześniej  głębokim parowie. Od czoła pruska jednostka musiała  gwałtownie przeciwstawić się niszczącemu ogniowi  bawarskiej piechoty a także nielicznej bawarskiej kawalerii.
   Słońce było już wysoko, zbliżało się południe gdy dowodzący generał Lefebvre wydał komendę ataku, na złamane ogniem armatnim  wojska pruskie.  Ważną misję rozbicia  szyku bojowego nieprzyjaciela, powierzył szwadronom kawalerii polskiej pod dowództwem kapitana  Fortunata Skarzyńskiego. Kapitan Skarzyński mając przemyślany plan działania, wyjąwszy szablę, w imię Bonapartego rozpoczął niezwykle śmiały atak  ruszając galopem z dwoma szwadronami wzdłuż szeregów wroga a następnie po gwałtownym manewrze, runął z całą siłą  na tyły wroga, na  kawalerię rotmistrza Kleista.  Sytuacja w szeregach pruskich stała się niezwykle trudna. Zabrakło czasu na  przegrupowanie wojsk. Zapanował chaos  a wydawane komendy i rozkazy nie trafiały  już do żołnierzy. Jeden z dowódców pruskich, lejtnant von Prittvitz  widząc na tyłach sił pruskich śmiertelne zagrożenie próbował ratować sytuację starając się dokonać przegrupowania podległego oddziału ale siła uderzenia polskich ułanów była tak gwałtowna i niespodziewana  że wydawane rozkazy zamieniły się jedynie w rozpaczliwy alarm. Polska jazda doskonale wyszkolona w licznych potyczkach i walkach, czując pod kopytami swoich koni zapach dawnej polskiej ziemi, mieli przed sobą tylko jeden cel, rozbić siły wroga i utorować drogę do upragnionej Ojczyzny. Powrót do początku strony
   Tragiczną dla Prusaków sytuację próbuje ratować major  Losthin, kierując do walki rezerwową kompanię strzelców  porucznika Blachy.  Ale i ten manewr nie przyniósł żadnych rezultatów bo oczekujące na rozkazy ukryte w parowie  dalsze szwadrony polskich ułanów pod dowództwem kapitana Fijałkowskiego, mogły wreszcie zademonstrować swoją siłę bojową. Kapitan Fijałkowski ku zupełnemu zaskoczeniu nieprzyjaciela z podobną siłą uderzenia jak kapitan Skarżyński ruszył do boju ze swoimi podległymi dzielnymi żołnierzami siejąc w  jednostkach pruskich strach i spustoszenie. Połączone siły polskie kilkakrotnie powtórzyły niszczące siłę wroga szarżę, zostawiając na polu walki rozproszonego i pokonanego przeciwnika.  Sukces polskich ułanów był niezaprzeczalny, godny naśladownictwa. W bitwie tej jednak nie odbyło się bez strat. Po stronie polskich  jednostek zanotowano 7 zabitych i 40 rannych a łączne straty po stronie korpusu generała Lefebrea wyniosły 20 zabitych i 40 rannych. Na pobojowisku pozostało ponadto  kilkadziesiąt zabitych żołnierzy nieprzyjaciela  oraz 60 uśmierconych lub ciężko ranionych koni.
   Do niewoli dostał się dowódca oddziałów pruskich major Losthin wraz 13 oficerami i 300 żołnierzami. Tylko nielicznej garstce żołnierzy pruskich udało się umknąć z pola walki i bezpiecznie dotrzeć do twierdz w Kłodzku i Srebrnej Górze.
Po zasłużonym odpoczynku i noclegu w Świdnicy, w dniu 16 maja 1807 roku  pułk polskich ułanów (lansjerów)  po stu czterech dniach drogi z Neapolu dotarł do Wrocławia.
   W tym mieście opanowanym przez wojska francuskie, polskich bohaterów witali mieszkańcy oraz  sztab wojsk francuskich z samym księciem Hieronimem Bonapartym (najmłodszy brat Napoleona I).  Defilada polskiego pułku dowodzonego przez majora Piotra Świderskiego w którym kroczyli dumnie ułani bohaterskich szwadronów kapitana Józefa Fijałkowskiego oraz kapitana Fortunata Skarżyńskiego, zaprezentowała się niezwykle okazale mimo zmęczenia podróżą i bitwą.  W sercu polskich żołnierzy tworzyła się bowiem wielka nadzieja na odzyskanie upragnionej Ojczyzny, siłą ich oręża i poświęcenia. Czy pragnienia "neapolitańskich ułanów" się ziściły ? Czy mogli również defiladowym krokiem  zaprezentować swoja niezwykłą determinację w wolnej od zaborców Polsce? Czy ich trud przyniósł wymarzone zwycięstwo?

IV.    Epilog

Powrót do początku strony
   Marzenia Polaków o niepodległości  upadły już  wraz z klęską Wielkiej Armii Napoleona w Rosji. Ostatecznie losy cesarskiej armii  dopełniła Foto: Jan Kalickibitwa narodów pod Lipskiem 1813 roku  a nadzieje na zmiany w obszarze okupowanej Polski zupełnie zgasły wraz detronizacją Napoleona w 1814 roku. Nad  mapą Europy po epoce napoleońskiej zaczęły się zastanawiać na Kongresie Wiedeńskim  państwa zwycięskiej koalicji. Sprawa polska miała na tych obradach oddzielne miejsce. W tymże czasie większa część  ziem polskich znajdowała się  pod okupacją rosyjską i Rosja  ujawniała aktywne dążenia do przejęcia utworzonego przez Napoleona w 1807 roku  Księstwa Warszawskiego, obiecując Polakom znaczącą suwerenność. Ostatecznie końcowe rokowania w ramach Kongresu Wiedeńskiego przyniosły taki skutek że Rosja przejęła na znacznej powierzchni Księstwo Warszawskie (127 tys km2)  nadając temu terytorium nazwę Królestwa Polskiego,  na zawsze połączonego z Rosją i osobą jako zwierzchnika cara rosyjskiego. Prusy zadowoliły się terytoriami ziemi kaliskiej, poznańskiej i bydgoskiej , które tworzyły Wielkie Księstwo Poznańskie a Austria pozostała przy swoich zdobyczach z I-szego rozbioru Polski.
   Namiastką niepodległości  Polaków  stało się miasto Kraków, utworzone traktatem majowym (3 maja 1815 r)  Kongresu Wiedeńskiego, nazywane Rzeczypospolitą Krakowską ale i a niezależność nie trwała zbyt długo bo w roku 1846 ten maleńki skrawek polskiej nadziei został włączony do zaboru Austriackiego i na prawdziwą niepodległość Polacy musieli czekać aż do zakończenia I wojny światowej.

V.    Zakończenie

Powrót do początku strony
   Miejsce w którym polscy ułani stoczyli nad Strugą, na Czerwonym Wzgórzu  zwycięską bitwę, upamiętniono w roku 1960 postawieniem  na Foto: Jan Kalickiskraju lasu i drogi ze Strugi do Szczawna Zdroju,  niewielkiego obelisku. To z inicjatywy wielkiego pasjonata ziemi wałbrzyskiej, pedagoga  dr. A. Szyperskiego z  olbrzymią pomocą wałbrzyskiego rzemiosła postawiono pamiątkowy obelisk, odsłonięty niezwykle uroczyście w dniu 15 maja 1960 roku. Tradycją turystyczną stały się rajdy w każdą rocznicę zwycięskiej bitwy, organizowane przez Komisję Turystyki  Pieszej wałbrzyskiego Oddział PTTK.  Rajd przebiega najczęściej po szlaku Legii Polsko Włoskiej, specjalnie utworzonym  na trasie historycznego przemarszu polskiego pułku ułanów.  Zakończenie  tej imprezy następuje w bardzo sympatycznej, przyjacielskiej  atmosferze w Szczawnie Zdroju. 
   Zapewne 200 rocznicę bitwy na Czerwonym Wzgórzu czyli w roku bieżącym 2007,  mieszkańcy Ziemi Wałbrzyskiej  będą obchodzić niezwykle uroczyście, wyrażając tym samym wdzięczność naszym neapolitańskim patriotom,  ułanom z okresu kampanii napoleońskiej za umiłowanie wolności, za oddanie życia dla wolnej Ojczyzny, za bohaterską postawę godną naśladownictwa, dzięki którym  wielu ówczesnych Polaków łączyła wielka  nadzieja  na uwolnienie się od zaborców i reaktywowania  suwerennej Rzeczypospolitej. 





Parafia otrzymała ten tekst od Pana Tadeusza Kalickiego - Dziękuję.

Z tekstu można swobodnie korzystać.

Bardzo jednak proszę, aby zawsze umieścić w przypisach podziękowanie dla nieżyjącego już Pana Tadeusza.


x. Zbigniew Bartosiewicz AD 2006
Proboszcz Parafii Rzymsko Katolickiej
pw. Matki Bożej Bolesnej
w Strudze 
Powrót do początku strony

Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus!
Wersja 3.0 oddana 15 listopada 2007 roku