Strona Główna 

Święty MaksymilianŚwięty Maksymilian Maria Kolbe

 Beatyfikacja św. Maksymiliana Marii Kolbego


Homilia Podczas Mszy Świętej Beatyfikacyjnej
Brewe Apostolskie "Divinum Illud" wynoszące Maksymiliana M. Kolbego do Chwały Błogosławionych
BREWE APOSTOLSKIE
"DIVINUM ILLUD"
WYNOSZĄCE MAKSYMILIANA M. KOLBEGO
DO CHWAŁY BŁOGOSŁAWIONYCH

Papież Paweł VI

Na wieczną rzeczy pamiątkę

Znaną wypowiedź, która wyszła z ust samego Zbawiciela: "Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich" (J 15, 13), można zastosować w całej pełni do Maksymiliana Marii Kolbego, gdy chodzi o dokładne określenie jego zasług i cnót oraz przedstawienie przedziwnego sposobu jego życia i związków, jakie go łączyły tak z Bogiem, jak i z braćmi. Należąc do rodziny franciszkańskiej, dotrzymał licznych obietnic złożonych Bogu i jak najsumienniej je wypełniał. Przede wszystkim jednak wszystkie swoje siły wytężył w tym kierunku, aby przez wyrzeczenie się własnej woli służyć samemu Bogu. A ponieważ Bóg ciągle w nim wzrastał, musiał pod pewnym względem umierać sobie samemu i jakby unicestwiać wszystko to, czym był. Tak więc odniósł wiele wspaniałych zwycięstw, mianowicie nad sobą, stając się stopniowo nowym człowiekiem; nad grzechem, regulując cnotą jego niegodziwość; nad dobrami doczesnymi, usiłując wszystko obrócić na chwałę Bożą; nad chęcią beztroskiego życia, za czym tak wciąż ludzie gonią, a co on całkowicie odrzucił. I tak przez cały czas zapatrzony w postać Niepokalanej Dziewicy Maryi, Matki Chrystusowej, dał największy dowód miłości składając swe życie - od początku do końca godne podziwu - w ofierze za braci. Te i inne cnoty, jakie pielęgnował, są tak znakomite i godne pochwały, że Kościół - Matka Świętych, swoją powagą je potwierdził i obecnie postanowił go zaliczyć w poczet Błogosławionych.

Maksymilian Maria urodził się w Zduńskiej Woli w Polsce, 8 stycznia 1894 roku. Tego samego dnia został ochrzczony i otrzymał imię Rajmund. Miał czterech braci, z których dwu, podobnie jak on, wstąpiło do Zakonu. Jako chłopiec pracował usilnie nad tym, aby opanować swój wprawdzie szlachetny, ale nieco uparty charakter. Mając lat 14 udaje się do Lwowa, gdzie wstępuje do seminarium przy klasztorze Franciszkanów (Braci Mniejszych Konwentualnych) i tamże odbywa studia gimnazjalne. W roku 1910 rozpoczyna nowicjat zakonny i otrzymuje imię Maksymilian, a we wrześniu następnego roku składa śluby sympliczne. Za wolą przełożonych w roku 1912 udaje się na studia do Rzymu. Tu zaczerpnął nieco ducha rzymskiego, jak również wielkiego uszanowania względem osoby Ojca św., którego zawsze otaczał największą czcią. Pod wpływem gorliwości apostolskiej w roku 1917 zakłada stowarzyszenie "Rycerstwa Niepokalanej", przy pomocy którego zabiega gorliwie o to, aby Królestwo Boże nadeszło za pośrednictwem Matki Chrystusowej. Od roku 1912 do 1919 przebywa w Rzymie jako alumn Międzynarodowego Kolegium Serafickiego; w tym czasie studiuje filozofię na Gregorianum, a teologię na Wydziale Teologicznym swego Zakonu. W roku 1914 składa uroczyste śluby zakonne, a do zakonnego imienia Maksymilian dodaje drugie: Maria. Wreszcie dnia 28 kwietnia 1918 roku spełnia się jego gorące pragnienie, gdy zostaje wyświęcony na kapłana w rzymskim kościele św. Andrzeja della Valle. W tych pierwszych dniach kapłańskich zapisuje w dzienniczku mszalnym słowa zawierające jak najbardziej oczywistą przepowiednię tego, co miało nastąpić w przyszłości: że odprawił Mszę św. "o nawrócenie grzeszników" i "o łaskę gorliwości apostolskiej i męczeństwa".
Powrót do początku strony
Po odbyciu studiów wraca do Polski. W Krakowie i we Lwowie pracuje nad rozwojem "pobożnego stowarzyszenia" Rycerstwa Niepokalanej: założył też czasopismo pod tytułem "Rycerz Niepokalanej", które rozchodząc się wśród ludu w niezliczonych egzemplarzach, upowszechniało naukę i pobożność maryjną. Celem większego usprawnienia tej działalności przełożeni zakonni przenoszą go do Grodna. Tam rozwija coraz bardziej swą pracę, a kiedy otrzymuje od pewnego ofiarodawcy odpowiedni teren pod Warszawą, zakłada w roku 1927 osiedle, które od imienia Niepokalanej nazwał Niepokalanowem. Jest to faktycznie osobliwe miasteczko, gdzie wszyscy jego mieszkańcy są członkami Zakonu Franciszkanów, którzy tylko nad tym jak najgorliwiej pracują, aby za przyczyną Niepokalanej, poprzez drukowanie i rozszerzanie broszur, czasopism i dzienników, omawiających sprawy katolickie, ludzie lepiej poznali i pokochali Boga, który jest źródłem wszystkiego. Pod wpływem Poprzednika Naszego śp. Piusa XI, który zamierzał rozwinąć misje katolickie wśród pogan na szeroką skalę, Maksymilian Maria udaje się na Wschód z kilkoma braćmi celem zbadania, czy w tamtych stronach nie uda się założyć drugiego Niepokalanowa. Szczęście sprzyjało. Trudności, jakkolwiek wielkie, zostały przełamane i wkrótce w mieście japońskim Nagasaki stanął klasztor, który nie tylko że się rozwinął, ale nadal się rozwija. Sługa Boży przebywał w Nagasaki do roku 1936, a następnie na polecenie swoich przełożonych wrócił do kraju, aby objąć rządy w Niepokalanowie. Tymczasem zbliżała się straszliwa zawierucha wojenna, która w roku 1939 rozpętała się między Niemcami a Polską. Maksymilian Maria umieściwszy w bezpiecznym miejscu prawie wszystkich swoich towarzyszy, sam z niewielką gromadką pozostał na miejscu. W tym burzliwym czasie doszło jednak do nieszczęścia: dnia 17 września tego roku żołnierze niemieccy wkroczyli do Niepokalanowa, a dwa dni potem zabrali Maksymiliana Marię i jego braci najpierw do obozu w Lamsdorf, w Niemczech, a później do Amtitz, niedaleko Gubina. W obozie jenieckim mąż Boży zachował taką równowagę umysłu, że nie tylko znosił spokojnie swój własny los, ale nawet dziękował Bogu i ludziom. Zwolniony z obozu w grudniu 1939 roku, przez 14 miesięcy dokładał wszelkich starań, aby zaopatrywać rannych, przyjmować wysiedlonych i opiekować się żydami w liczbie około 2.000. Jednakże w lutym 1941 roku po raz drugi zostaje zabrany do więzienia na Pawiaku w Warszawie, a stamtąd do obozu zagłady w Oświęcimiu, skąd już nigdy nie miał powrócić. Te ostatnie chwile jego życia były dla niego z jednej strony Kalwarią, a z drugiej okazją do chluby. W więzieniu na Pawiaku był bardzo często obrzucany obelgami, bito go i kaleczono dlatego tylko, że kochał mocno i wiernie Ukrzyżowanego, którego wizerunek nosił zawieszony w koronce przy habicie zakonnym. Wiele też wycierpiał w Oświęcimiu w obronie Chrystusa Pana, gdzie nie pominięto żadnej okazji do wyrządzenia mu krzywdy na ciele lub do moralnej zniewagi. Znajdował przy tym dość sił, aby pocieszać okrutnie maltretowanych współwięźniów, kierując ich myśli ku wieczności; swoją dzienną porcję chleba nierzadko oddawał młodszym, dręczonym głodem, biorąc niejednokrotnie ich winy na siebie, znosząc cudzą niedolę. Nieraz w nocy czołgając się na czworakach spieszył potrzebującym z pomocą i jak mógł, zaopatrywał ich sakramentami świętymi. Nic więc dziwnego, że Bóg tak dzielnemu mężowi sam dał okazję do zaofiarowania własnego życia za bliźniego, jak to zawsze tego gorąco pragnął. Kiedy bowiem jeden z więźniów uciekł z obozu, dokonano w odwet wybiórki dziesięciu na śmierć. Wtedy któryś z nich głośno zawołał, że nie chce wcale umierać, bo pragnie zobaczyć się z żoną i dziećmi; Maksymilian Maria, zamieniwszy kilka słów z komendantem obozu, dobrowolnie poszedł na śmierć za tamtego razem z pozostałymi dziewięcioma. Na skutek tego ów człowiek ocalał, co więcej; żyje jeszcze, a sługa Chrystusa z miłości ku Bogu i dla bliźniego ofiarował się na śmierć. Nawet w tym tak okropnym położeniu nie dbał o siebie, troszcząc się o resztę i bacząc, by nie poddawali się rozpaczy wskutek swego nieszczęsnego losu. Wreszcie, gdy przeżył pozostałych towarzyszy niedoli, dnia 14 sierpnia 1941 roku, mając lat 47, miesięcy siedem i tyleż dni, poniósł śmierć dobity zastrzykiem trującego kwasu. Następnego dnia, kiedy cały Kościół obchodził święto Wniebowzięcia NMP, spalono jego ciało i prochy rozrzucono. Tak to podziwu godne jego życie podsycała gorąca miłość, pobożność i cnota. Sądzimy, że trzeba choć kilka słów powiedzieć na ten temat.
Powrót do początku strony
Najpierw o jego pobożności, czyli o związkach, jakie go łączyły z Bogiem, z Najświętszą Maryją i świętymi. Pobożność ta była mocno oparta na wierze w Trójcę Przenajświętszą. Pobudzała go również miłość do Chrystusa, ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Dlatego w Niepokalanowie zarządził wieczystą adorację, polecając, aby dwu zakonników stale w ciągu dnia i nocy trwało w kościele na modlitwie. Sprawę tę Sługa Boży do tego stopnia cenił, że uważał ją za zasadniczy punkt wyjścia dla każdego swego działania. Maryję uważał za swoją najsłodszą matkę tak dalece, że wyrażenia: Rycerstwo Niepokalanej, Rycerz Niepokalanej, słuchajmy woli Niepokalanej, i tym podobne, prócz tego, że były odbiciem jego duszy, wskazywały również, w jakim kierunku zdążała jego pobożność, to znaczy, by okazywać cześć Maryi przede wszystkim za Jej czystość nieskalaną, którą szczególnie naśladował. Natomiast jego wiara wypływała wyraźnie z zaufania, jakim obdarzał prawie wyłącznie tylko Stwórcę. Toteż i Bóg odpłacał mu jednakową hojnością. Będąc bowiem sam tak ubogim, że nieraz korzystał z obuwia i płaszcza wspólnego z braćmi, posiadał, w co trudno uwierzyć, dużą ilość pieniędzy i funduszów, które jednak przeznaczał na potrzeby drugich. A całe jego życie świadczy o jego miłości względem Boga i bliźniego. Dobro bliźnich zawsze miał na uwadze, tak że sposób jego postępowania z biednymi, opuszczonymi czy też jeńcami obozowymi, tak w Niemczech, jak w Japonii czy Oświęcimiu, był jakoby nowym hymnem płynącym z serca na cześć stworzeń. Również ofiara z życia, jaką złożył w Oświęcimiu za współwięźnia, o czym już była mowa, nie była przypadkowa, ale była końcowym wynikiem całego jego życia. A wszystkie jego cnoty moralne oparte były na niskim mniemaniu o sobie. Do siebie bowiem stosował słowa wzięte z Ewangelii: "Usiądź na ostatnim miejscu" (Łk 14, 10). Ta jego pokora przebijała z postawy ciała i odnoszenia się zwłaszcza do przełożonych, do których zwracał się w potrzebie zawsze na klęczkach i słuchał ich z ogromnym uszanowaniem, tym większym, im więcej sprawa wymagała narażania się na przykrości. Godną też pochwały jest jego roztropność, jaką w szczególniejszy sposób odznaczał się wobec każdego, czy to gdy chodziło o protestantów, czy żydów lub buddystów. Co do tych ostatnich, to nawet niekiedy odwiedzał ich klasztory i życzliwie przez nich słuchany rozmawiał na temat religii chrześcijańskiej; sam z kolei im się przysłuchiwał, a oni z podziwu dla jego cnoty nie tylko pisali o jego życiu chrześcijańskim w gazetach, ale nawet czuli się zniewoleni pokochać Matkę Bożą. Tak tedy, zanim Kościół zaczął coraz bardziej propagować ruch ekumeniczny, Maksymilian Maria już go uprawiał. Z jednej więc strony jego cnoty, z drugiej przepiękny czyn ofiarowania życia dla ocalenia bliźniego, jak gdyby żertwy niepokalanej (por. Ef 5,2), wznieciły zapał i podziw u wszystkich.Powrót do początku strony

Uwzględniając przeto zebrane świadectwa jego pełnego chwały życia, uznać należało za rzecz jak najbardziej słuszną, by Kościół je zatwierdził przez wydanie uroczystego orzeczenia, tym bardziej że miały już miejsce cudowne uzdrowienia, zdziałane za jego przyczyną. Dlatego w latach od 1948 do 1951 prowadzono badania kanoniczne najpierw w Padwie, z powodu wielkich trudności w Polsce, a następnie w Warszawie i w Nagasaki, i zbadano dokładnie jego pisma, co do których wydano orzeczenie 12 maja 1955 roku. Skoro zaś z całego świata napływały listy, domagające się wszczęcia procesu w sprawie świętości Sługi Bożego, głównie na skutek zabiegów ukochanego Syna Antoniego Marii Ricciardiego, generalnego postulatora Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych, kardynał Kajetan Cicognani, Prefekt św. Kongregacji Obrzędów, a zarazem relator sprawy, na zwyczajnym zebraniu tejże Kongregacji w dniu 15 maja 1960 roku przedstawił do rozstrzygnięcia pytanie: czy należy powołać komisję w sprawie rozpoczęcia procesu tegoż Sługi Bożego? Kardynałowie, przełożeni tejże św. Kongregacji oraz oficjałowie wobec generalnego Promotora Wiary, udzielającego wyjaśnień, po dokładnym rozpatrzeniu wszystkiego, dali odpowiedź pozytywną. Nasz zaś Poprzednik, śp. Jan XXIII, dekretem wydanym tegoż dnia zgodził się na ową komisję. Następnie, po innych zwyczajnych zebraniach św. Kongregacji Obrzędów, dnia 30 stycznia 1969 roku wszczęto w naszej obecności badanie w sprawie cnót Sługi Bożego, na którym przedstawiono do rozstrzygnięcia: czy wiadomo o cnotach teologicznych, kardynalnych i im pokrewnych w stopniu heroicznym? Wszyscy przychylili się do zdania, że jest rzeczą pewną, iż Sługa Boży posiadał owe cnoty w stopniu heroicznym. W tej sprawie zaraz wydaliśmy dekret orzekający. Następnie po rozstrzygnięciu kwestii odnośnie do cudów, o których mówiono, że były dokonane przez Boga na jego interwencję, oraz po zbadaniu tegoż wszystkiego, co należało, na zwyczajnych zebraniach, dnia 14 czerwca tegoż roku wydaliśmy orzeczenie, że istnieje pewność co do dwu cudów. Wreszcie 17 października, w dniu ustalonym na uroczystą beatyfikację, odprawiliśmy w bazylice Św. Piotra Najświętszą Ofiarę w obecności licznie zebranych Kardynałów, Patriarchów, Arcybiskupów i Biskupów, szczególnie z Polski, ponadto Ojców Synodalnych, Prałatów, urzędników Kurii Rzymskiej, Zgromadzeń zakonnych, zwłaszcza rodziny franciszkańskiej, oraz ogromnej rzeszy wiernych, wśród których wielu było z Polski. Podczas Mszy św., po Kyrie eleison, Czcigodny Brat Ferdynand Antonelli, Arcybiskup tytularny Idikry, a zarazem Sekretarz św. Kongregacji do spraw Świętych, skreślił pokrótce żywot Sługi Bożego i zwrócił się do Nas z prośbą, również w imieniu obecnego Postulatora, o przystąpienie do ogłoszenia upragnionej beatyfikacji. Na koniec po przemówieniu w języku polskim Czcigodnego Brata Władysława Rubina, Biskupa tytularnego Serty i Sekretarza Synodu Biskupów, wypowiedzieliśmy formułę beatyfikacji:

"My, spełniając życzenie wielu Braci i Naszych Biskupów całego Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych i licznych wiernych, mając uprzednio uchwałę św. Kongregacji do spraw Świętych, po dojrzałej rozwadze i po uproszeniu światła z wysokości, mocą i powagą Naszą apostolską Czcigodnego Sługę Bożego Maksymiliana Marię Kolbego, kapłana wspomnianego Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych, w poczet Błogosławionych wpisujemy, udzielając upoważnienia, aby jego święto w dniu jego urodzin dla nieba, 14 sierpnia, w miejscach i w sposób ustalony przez prawo, corocznie można było obchodzić. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego".

Po gloria odmówiliśmy do nowego Błogosławionego specjalną modlitwę, w której oddaliśmy mu cześć, stawiając go za przykład ludowi chrześcijańskiemu, a zwłaszcza kapłanom. List niniejszy polecamy ogłosić za prawomocny teraz i na przyszłość bez względu na jakiekolwiek sprzeciwy. Dano w Rzymie u Św. Piotra pod pieczęcią Rybaka, dnia 17 października tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego pierwszego roku, pontyfikatu Naszego roku dziewiątego

Powrót do początku strony
* * *

Papież Paweł VI

Homilia Podczas Mszy Świętej Beatyfikacyjnej

Maksymilian Kolbe błogosławionym! Co znaczą te słowa? Znaczą one, że Kościół uznaje w nim kogoś zupełnie wyjątkowego, kogoś, w kim łaska Boża i natura ludzka splotły się tak przedziwnie, że powstało arcydzieło świętości. W życiu jego bowiem to co Boże i to co ludzkie, co przyrodzone i co nadprzyrodzone, łączą się nierozerwalnie i kształtują stopniowo szczególny wymiar wielkości moralnej i duchowej, nieodparty rozpęd ku szczytom absolutu, który nazywamy świętością. Błogosławiony jest godzien czci i kultu w danym kościele lokalnym, jako wspaniały odblask mocy Ducha Uświęciciela. Błogosławiony to znaczy zbawiony i uwielbiony, to znaczy obywatel nieba ze wszystkimi cechami obywatela tej ziemi; to nasz brat i przyjaciel, najbardziej nam bliski w tajemnicy świętych obcowania, czyli w Ciele Mistycznym Chrystusa, którym jest Kościół w czasie i w wieczności. Błogosławiony jest naszym orędownikiem i obrońcą w Królestwie miłości wspólnie z Chrystusem "zawsze gotowy wspomagać" (Hbr 7, 25;por. Rz 8, 34).

Jednym słowem, jest on doskonałym wzorem człowieka, którego winniśmy naśladować, zgodnie ze słowami świętego Pawła: "Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa" (l Kor 4, 16).

W ten sposób możemy od dziś myśleć o nowym Błogosławionym. Lecz kim jest Maksymilian Kolbe? Dobrze go znacie! Wszak jest tak bliski naszemu pokoleniu wspólnym doświadczeniem naszych czasów. Wiemy o nim wszystko. Rzadko kiedy proces beatyfikacyjny rozporządza takim bogactwem dokumentów. Tylko ze względu na ścisłość prawdy historycznej przypomnimy pokrótce główne fakty z życia ojca Maksymiliana Kolbe.

Urodził się on w Zduńskiej Woli w pobliżu Łodzi 8 stycznia 1894. Wstąpił do Seminarium ojców Franciszkanów w 1907 roku. Następnie został wysłany do Rzymu, gdzie studiował na Gregorianum oraz w Seraficum. Będąc jeszcze studentem, założył Milicję Niepokalanej. Wyświęcony na kapłana 28 kwietnia 1918 roku, wrócił do Polski i rozpoczął swój apostolat Maryjny, zakładając miesięcznik "Rycerz Niepokalanej", który z czasem osiągnął milionowy nakład. W 1927 roku założył Niepokalanów, ośrodek życia religijnego i apostolstwa prasy. W 1930 roku udał się do Japonii, gdzie założył podobny ośrodek. Powróciwszy ostatecznie do Polski, oddał się działalności apostolskiej poprzez publikacje religijne. Druga wojna światowa zastała go na kierowniczym stanowisku jednego z największych zakładów wydawniczych w Polsce. Aresztowany 19 września przez Gestapo, został wywieziony najpierw do obozu w Lamsdorf w Niemczech, później do tymczasowego obozu koncentracyjnego w Amtitz. Uwolniony 8 grudnia 1939 roku, wrócił do Niepokalanowa, alby podjąć przerwaną działalność. Ponownie aresztowany w 1941 roku, został osadzony na Pawiaku w Warszawie, a następnie przewieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Oddał życie za nieznanego człowieka, skazanego na śmierć w bunkrze głodowym w odwet za zbiegłego więźnia. Zaopatrzył on na śmierć skazanych i 14 sierpnia 1941 roku, w samą wigilię Wniebowzięcia Matki Bożej, został dobity zastrzykiem fenolu. Ciało jego zostało spalone w krematorium (o. Ernesto Piacentini OFM Conv.).

Podczas takich uroczystości jak dzisiejsza, dane biograficzne toną niejako w olśniewającym blasku rdzennych cech, które tworzą duchową sylwetkę nowego Błogosławionego. Spróbujmy ująć je pokrótce, aby lepiej utrwaliły się w naszej pamięci.

Maksymilian Kolbe był apostołem kultu Maryjnego. Czcił Matkę Bożą imieniem, które sama sobie nadała w Lourdes: "Jam jest Niepokalane Poczęcie". Niepodobna rozłączać działalności ojca Kolbe od imienia Niepokalanej. On to założył w Rzymie 17 października 1917 roku jeszcze przed otrzymaniem święceń kapłańskich Milicję Niepokalanej. A więc dzisiaj właśnie obchodzimy rocznicę. Wiadomo, z jaką niewiarygodną wprost śmiałością i nadzwyczajnym talentem organizacyjnym, ten pokorny i cichy franciszkanin rozwijał swoją działalność i szerzył nabożeństwo do Matki Chrystusa, "obleczonej w słoneczną szatę" (Obj 12, l). Nabożeństwo to było podstawą jego duchowości, jego apostolstwa i jego teologii.
Powrót do początku strony
Spuścizna duchowa naszego Błogosławionego nie budzi w nas ani cienia wahania czy wątpliwości, aczkolwiek dziś właśnie pobożność Maryjna wznieca niekiedy pewną nieufność wobec dwu nurtów teologicznych: chrystologicznego i eklezjologicznego, które zdają się z nią współzawodniczyć. Wręcz przeciwnie, w mariologii ojca Kolbe Chrystus zajmuje pierwsze, konieczne i wystarczające dla ekonomii zbawienia miejsce. Ani w swych poglądach teologicznych, ani w swej działalności apostolskiej, ojciec Kolbe nigdy nie pomijał miłości do Kościoła i jego zbawczej misji. Wszak cała wielkość i wszystkie przywileje Matki Bożej wypływają z Jej dopełniającego, podporządkowanego zadania w stosunku do kosmologicznego, antropologicznego i zbawczego wymiaru działalności samego Chrystusa.

Znamy te prawdy oczywiste. Zgodnie z całą doktryną teologiczną, z całą liturgią i teologią życia wewnętrznego, ojciec Kolbe widzi Maryję włączoną w Boże plany zbawienia jako "kres odwiecznego zamiaru", jako Pełnię Łaski, jako Stolicę Mądrości, jako przeznaczoną od wieków Matkę Słowa Wcielonego, jako Królowę Mesjańskiego Królestwa a jednocześnie jako Służebnicę Pańską, wybraną, aby ofiarować swój udział niezastąpiony w dziele zbawienia, jako Matkę Boga-Człowieka. "Maryja jest tą, za której pośrednictwem ludzie zbliżają się do Chrystusa i tą, za pośrednictwem której Jezus do ludzi się zbliża" (L. Bouyer, Le trone de la Sagesse, 69).

Nie można więc wysuwać zastrzeżeń ani pod adresem Kościoła, ani pod adresem naszego Błogosławionego, z racji jego entuzjastycznego kultu Matki Bożej. Kult ten nigdy nie osiągnie tych wyżyn, na jakie zasługuje Maryja w tajemnicy jedności łączącej Ją z Chrystusem tak gruntownie uzasadnionej w Nowym Testamencie. Nie ma więc mowy o "mariolatrii", podobnie, jak nigdy światło księżyca nie przyćmi blasku słońca. Misja zbawcza, powierzona posłudze Kościoła, nie zostanie nigdy wypaczona, jeżeli będzie on czcić Maryję, swoją Córkę najznamienitszą i swoją duchową Matkę. Cechą charakterystyczną rzec można oryginalną mariologii ojca Kolbe, jest wyjątkowe znaczenie, jakie przypisuje Jej zadaniu wśród obecnych potrzeb Kościoła; jest jego wiara w spełnienie wizji proroczej Bożego triumfu w wiekuistej chwale i wywyższeniu maluczkich, a także wiara w Jej wstawiennictwo, w skuteczność Jej przykładu i w obecność Jej macierzyńskiej miłości. Sobór Watykański II utwierdził nas w tych prawdach oczywistych, a dziś z nieba ojciec Kolbe pomaga nam rozważać je i zgłębiać.
Powrót do początku strony
Ten Maryjny rys nowego Błogosławionego włącza go do grona wielkich świętych, obdarzonych duchem proroczym, którzy pojęli, uczcili i wysławiali tajemnicę Maryi.

Rozważmy z kolei przejmujący epilog apostolskiej "kariery" Maksymiliana Kolbe. W dniu dzisiejszym Kościół w szczególny sposób uwydatnia jego śmierć, wywyższając w chwale tego cichego, pokornego zakonnika, przykładnego ucznia świętego Franciszka i rycerza rozmiłowanego w Niepokalanej. Okoliczności jego zgonu są tak okropne i wstrząsające, że wolelibyśmy ich nie wspominać. Do jakiego dna zwyrodnienia stoczyć się może człowiek, pastwiąc się nad bezbronnymi, zdegradowanymi do rangi niewolników, skazanymi na unicestwienie po to tylko, aby po ich trupach mógł wspinać się ku władzy! Miliony padły ofiarą przemocy, pychy i kultu rasy. Mimo odrazy, musimy jednak uprzytomnić sobie te czasy okrutne, aby móc z nich wyłowić tu i ówdzie jakąś iskrę człowieczeństwa. Niestety, dzieje świata nie będą mogły wykreślić tych tragicznych kart! Ale zarazem nie ujdą nigdy naszej uwagi punkty świetliste, które właśnie teraz rozważamy, gdyż one to właśnie przezwyciężają ów niepojęty mrok. Jednym z tych punktów gorejących, może najświetlistszych jest cicha postać Maksymiliana Kolbe o niezłomnej, choć na pozór paradoksalnej ufności! Ten pokorny bohater pozostanie wśród największych jako znak widomy wartości i mocy moralnych, utajonych w umęczonych i sponiewieranych rzeszach. Na tym nieobeszłym przedsionku śmierci świta słowo życiodajne, słowo Jezusa, odsłaniającego tajemnicę niewinnego cierpienia: stać się okupem za braci, ofiarą całopalną, a ponad wszystko - miłością. "Nikt nie ma większej miłości niż ten, kto daje życie swoje za przyjaciół swoich" (J 15, l3). Chrystus mówił to o sobie przed wypełnieniem zbawczej ofiary za odkupienie świata. Wszyscy są Mu przyjaciółmi, gdy słuchają Jego słów. W straszliwym obozie oświecimskim ojciec Kolbe wypełnił ten nakaz miłości zbawczej w podwójnym sensie.

Kto z nas nie pamięta niezrównanego faktu? "Jestem kapłanem katolickim" mówi ojciec Kolbe ofiarując siebie na śmierć i na jaką śmierć! dla ratowania życia skazanego w mściwym odwecie, nieznanego mu towarzysza niedoli. Był to wielki moment: ofiara została przyjęta. Zrodziła się ona z serca nawykłego do wyrzeczeń, jakby w naturalnym odruchu posługi kapłańskiej. Wszak kapłan "drugim Chrystusem"! Czyż Chrystus-Kapłan nie stał się żertwą ofiarną na zbawienie ludzi? Jakaż to chluba, jaki przykład dla nas kapłanów, stwierdzać w życiu i śmierci ojca Kolbe wykładnik naszego własnego posługiwania i naszej misji! Jakież to ostrzeżenie dla naszych skłóconych czasów, gdy przedkłada się niekiedy swoje prawa przyrodzone ponad prawo Boże, ponad powołanie do całkowitego dania się Chrystusowi, aby iść Jego śladem. I jakież to pokrzepienie dla drogich nam, zwartych i wiernych szeregów kapłanów i zakonników, którzy wówczas nawet, gdy z godziwą intencją bronią swej misji przed przeciętnością i frustracją społeczną, mimo wszystko zostają wierni swemu posłannictwu: "Jestem kapłanem katolickim i dlatego właśnie oddaję swe życie na okup za braci". Ten właśnie nakaz błogosławiony Maksymilian zostawił w szczególności nam, sługom Kościoła Bożego, a także wszystkim, którzy żyją jego duchem.
Powrót do początku strony
Do tego kapłańskiego motywu dołącza się drugi: ofiarna śmierć błogosławionego Maksymiliana tłumaczy się również przyjaźnią. Wszak był Polakiem! Jako Polak został skazany na obóz śmierci. Jako Polak zamienił swój los na los współrodaka, Franciszka Gajowniczka, przyjmując śmierć za niego. Jakież uczucia rodzą się w duszy na myśl o postawie ludzkiej, społecznej, narodowej Maksymiliana Kolbe, syna szlachetnej, katolickiej Polski, idącego na dobrowolną śmierć! Historyczne, męczeńskie przeznaczenie narodu polskiego znajduje wyraz w tym heroicznym akcie. We wspólnym cierpieniu Polska odnajduje świadomość swojej jedności i misji rycerskiej. Realizuje się ona poprzez ofiarę jej synów, gotowych poświęcić własne życie za innych, trzymających w ryzach wrodzoną porywczość w imię niezłomnego braterstwa, wiernych duchowi katolickiemu, który ich znaczy znamieniem żywych członków Kościoła Powszechnego oraz niezłomną ufnością w cudowną opiekę Matki Bożej.

Oto tajemnica ich bujnego odrodzenia! Oto promienie świetliste, spływające z rąk nowego Męczennika, który odsłania prawdziwe oblicze polskiego narodu, moc jego wiary, miłość płomienną, wolę pojednania, pokoju i pomyślności. Kościół i świat cały czerpać będą z tych planów.

Słowo Do Zebranych Na Placu Świętego Piotra

Wiecie, czego dokonaliśmy dzisiaj rano w Bazylice Świętego Piotra: dopełniliśmy uroczystego obrzędu beatyfikacji zakonnika franciszkańskiego, ojca Maksymiliana Marii Kolbe. Był Polakiem i studiował w Rzymie. Tutaj, pod wpływem wielkiego nabożeństwa do Niepokalanej którą my sami otaczamy szczególną czcią, zwłaszcza w dzień Niepokalanego Poczęcia u stóp Jej posągu na Placu Hiszpańskim założył Milicję Niepokalanej. Milicja wkrótce rozszerzyła się i rozwinęła zarówno w Polsce jak na całym świecie pod wpływem licznych publikacji i wydawnictw, wysyłanych z ośrodka, który założył ojciec Kolbe wraz ze swymi 'braćmi zakonnymi i współpracownikami. Centrum to od Niepokalanej nazwano Niepokalanowem. Powstało ono najpierw w Polsce, a następnie w Japonii, krótko przed drugą wojną światową.

Wojna jak wiecie ugodziła w Polskę (...), która tak niedawno odzyskała niepodległość, po pierwszej wojnie światowej, powstając z pobojowisk i 'bezmiernych gruzów. Rozmnożyły się teraz ponure więzienia i osławione obozy koncentracyjne, w których wytępiono niezliczone rzesze, zwłaszcza Żydów i Polaków. Umierali tam i przechodzili straszliwe cierpienia także i Włosi. W jednym z takich obozów w Oświęcimiu, uwięziono ojca Kolbe. I oto tam właśnie dopełnił on heroicznego aktu miłości, który rozsławił go i wyniósł na ołtarze. Ojciec Kolbe ofiarował siebie na okrutną śmierć głodową w zastępstwie za nieszczęśliwego, nieznanego i niewinnego ojca rodziny. "Jestem kapłanem katolickim" powiedział i ofiara jego zosta przyjęta.
Powrót do początku strony
Nie był to jedyny akt dobrowolnej ofiary, o jakim mówi straszliwa historia tych lat. Los ojca Kolbe, z powodu osobistych cnót cichego, bohaterskiego franciszkanina i z uwagi na tragiczne okoliczności, jakie mu towarzyszyły, jest czymś typowym. Skupia niejako w sobie wszystkie inne nieznane ofiary, jakie dokonały się w tych barbarzyńskich czasach. Jedno zdanie ojca Kolbe, jak niegasnąca lampa, oświetla jego ofiarę i okropną epopeję tych lat. Oto jego słowa: "Sama tylko miłość jest twórcza". Słowa te górują nad polityką, egoizmem, przemocą i zaślepioną pychą ludzi, żyjących bez Ewangelii. Powinny się wyryć w naszych duszach i w nowej historii świata. Jest to nauka, którą ojciec Kolbe zdobył w szkole Maryi, którą ciągle przekazuje i zawsze przekazywać będzie Kościołowi i światu.

Przemówienie Do Polskich Pielgrzymów Podczas Audiencji

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pozdrawiamy Was, umiłowane Dzieci Polski Katolickiej! Witamy Was całym sercem! Pozdrawiamy ze czcią i miłością waszego i naszego umiłowanego kardynała Wyszyńskiego, arcybiskupa Gniezna i Warszawy, gorliwego i mężnego Pasterza, który tak wiele uczynił w sprawie beatyfikacji ojca Maksymiliana Kolbe. Z niezwykłą mądrością i godnością reprezentuje on Kościół katolicki, broni jego posłannictwa, umacnia jego jedność, wzrost duchowy i rozwój organizacyjny. Wyrażamy mu nasze podziękowanie za całą jego niezmordowaną pracę i za przybycie tutaj, razem z tak wielką rzeszą, reprezentującą Polskę katolicką, zarówno w kraju jak i na wychodźstwie. Jemu udzielamy naszego specjalnego błogosławieństwa.

Z nie mniejszym oddaniem i serdecznością witamy kardynała Karola Wojtyłę, arcybiskupa Krakowa, godnego arcypasterza tej historycznej stolicy, następcę sławnego kardynała arcybiskupa księcia Adama Stefana Sapiehy, należącego ongiś do Domu Papieskiego, którego mieliśmy szczęście spotkać latem 1923 roku w Oświęcimiu, z okazji poświęcenia dzwonów w pięknym Kolegium, które prowadzili tam księża salezjanie. Pamiętamy dotąd słowa, które skierował on wtedy do nas, jako pracownika Nuncjatury Apostolskiej. Zwiedzaliśmy wówczas wspaniałą katedrę na Wawelu, w której są groby królów Polski.

Wyrażamy nasze podziękowanie kardynałowi Wojtyle również za dzisiejszą obecność i za prace, jakie wykonuje on w różnych kongregacjach Kurii Rzymskiej.

Witamy również obecnych tu innych biskupów polskich: kardynała Jana Króla, Polaka z pochodzenia, arcybiskupa Filadelfii w Stanach Zjednoczonych; biskupa Rubina, sekretarza Synodu Biskupów; wszystkich innych biskupów, dostojników i profesorów polskich oraz wszystkich kapłanów, zakonników i zakonnice: niech wiedzą, że ogarniamy ich naszym szacunkiem i miłością.

A teraz witamy Was, wszystkie Dzieci umiłowanej Polski, którzy przybyliście, aby uczcić waszego Brata, uwielbionego w niebie, błogosławionego Maksymiliana Kolbe, pokornego i wielkiego Syna franciszkańskiej rodziny Braci Mniejszych Konwentualnych; witamy Ciebie Młodzieży i Was Robotników. Witamy wszystkich wierzących: mężczyzn i niewiasty. Przez waszą obecność sprawiliście nam radość, bo znaleźliśmy się wśród narodu umiłowanej Polski. Łączymy się z Wami w żałobie po synach i córkach waszego narodu, którzy oddali życie w obronie wolności własnej Ojczyzny, a także wolności Italii, jak bohaterowie polegli na Monte Cassino, gdzie też znajdują się ich groby.

Pragniemy również pozdrowić z szacunkiem Władze cywilne Polski, które swoją obecnością chciały uczcić nadzwyczajne zdarzenie beatyfikacji ojca Maksymiliana Kolbe. Polecamy pośrednictwu i opiece nowego Błogosławionego całą jego Ziemię ojczystą, której służył religijną działalnością, a którą wsławił swoim "męczeństwem miłości", aby cały kraj mógł radować się wolnością, pokojem religijnym i obywatelskim, oraz dobrobytem należnym tradycyjnym zaletom ludzkim i religijnym szlachetnego narodu polskiego.
Powrót do początku strony
Ogarniamy Was wszystkich ponownie naszym serdecznym, pełnym błogosławieństwa pozdrowieniem.

A teraz pragniemy powiedzieć Wam, w czyim imieniu i dlaczego przyjmujemy Was tutaj i witamy.

Przede wszystkim przyjmujemy Was i witamy w imieniu waszych tysiącletnich dziejów, które czynią z Was naród wielki, mężny, chrześcijański, o wysokiej kulturze. Witamy Was, odwołując się do uroczystości związanych z przyjęciem wiary świętej przez waszego pierwszego władcę chrześcijańskiego Mieszka I z dynastii Piastów. Nawiązujemy także do pierwszego waszego króla Bolesława I, za panowania którego święty Wojciech rozwinął swoje posłannictwo ewangelizacji i wezwał z Italii kamedułów, którzy stali się wzorowymi wyrazicielami mistycznej duszy waszego ludu.

Z kolei wzywamy waszych świętych, aby to nasze spotkanie zostało pokrzepione ich opieką; świętych Czesława i Jacka, dominikanów (ten ostatni związany jest z historią Oświęcimia), a także świętego Stanisława Biskupa i Męczennika, patrona Polski, oraz wszystkich innych, którzy przez swoją wiarę zwiększyli przyrodzone i chrześcijańskie cnoty Polski.

Ale w szczególny sposób wzywamy teraz waszą Matkę Bożą Częstochowską, aby Was strzegła, pocieszała i zjednywała Warn wszelki( łaski Chrystusa, dla waszego dobra materialnego i duchowego. Modlimy się do Niej i modlić się będziemy za was w tej intencji.

W końcu pozdrawiamy Was i 'błogosławimy w imieniu świętych apostołów Piotra i Pawła, których sławne groby zachowuje Wieczne Miasto, a których cały świat katolicki czci jako pierwsze, chwalebne filary Kościoła, jego jedności i powszechności.

I oto teraz tak do Was przemawiamy. Niechaj wszystko, co w sercu dla Was przechowujemy, streści się w jednym słowie, a jest ono takie: Dzieci Katolickiej Polski bądźcie wiernymi! Wiernymi waszej wierze katolickiej, wiernymi waszym tradycjom religijnym i obywatelskim, wiernymi waszej postawie narodu zdrowego, narodu zjednoczonego, narodu mocnego. Nie sądźcie, aby to nasze wezwanie miało zahamować Was na drodze do rozwoju ekonomicznego, społecznego i kulturalnego, do którego jesteście powołani. Wręcz przeciwnie, mówimy Warn: umiejcie czerpać z wierności dla waszej tradycji duchowej i kulturalnej oraz dla waszej osobowości narodowej i obywatelskiej; umiejcie czerpać moc dla waszego postępu i umiejętności rozwiązywania 'coraz to nowych zagadnień, jakie przynoszą dzisiejsze czasy. Bądźcie wiernymi, a więc .postępujcie jako szczerzy katolicy! Bądźcie wiernymi, a więc miejcie świadomość waszej przynależności do współczesnej rodziny międzynarodowej i waszego powołania: narodu zjednoczonego, zgodnego, o wysokiej kulturze. Bądźcie wierni w wydobywaniu wartości moralnych z waszych minionych cierpień, przez przebaczenie i wytrwałość, a zwłaszcza przez dostrzeganie duchowych potrzeb młodzieży oraz społecznych potrzeb waszego pracującego ludu! Bądźcie wiernymi, a znajdziecie w Kościele, który Was wychowuje, Wami się opiekuje i prowadzi Was do nieprzemijających celów Królestwa Bożego, już tu obecnego i wiecznego ufną nadzieję, która zapewni Warn życie dobre, pracowite i radosne.

Niechaj przykład i pomoc waszego nowego Błogosławionego umocni to nasze wezwanie. Niechaj uczyni je owocnym dla Was, tu obecnych oraz dla wszystkich waszych drogich w Polsce i w świecie, którym przekazujemy Nasze Apostolskie Błogosławieństwo.

Źródło



x. Zbigniew Bartosiewicz AD 2010
Proboszcz Parafii Rzymsko Katolickiej
pw. Matki Bożej Bolesnej
w Strudze 
Powrót do początku strony

Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus!
Wersja 3.0 oddana 15 listopada 2007 roku