Dwie bitwy pod Strugą - Adelsbach 1762, Czerwone Wzgórze 1807
Dawid Golik
Są takie punkty na mapie Polski, o których możemy śmiało powiedzieć, że
historia zatoczyła w nich koło. Na Dolnym Śląsku jest takich miejsc
bardzo wiele - jednym z nich jest wieś Struga koło Wałbrzycha, która na
przełomie XVIII i XIX wieku dwukrotnie była świadkiem stoczonych w jej
pobliżu bitew z udziałem wojsk pruskich. Co ciekawe, na polach pod
Strugą Prusacy zawsze przegrywali.
I. 6 lipca 1762 r. - potyczka pod Adelsbach
Do pierwszej bitwy pod Strugą doszło w roku 1762, w okresie wojny
siedmioletniej, toczonej od 1756 r. przez Prusy i Austrię oraz ich
sprzymierzeńców na terenie Europy, a także Ameryki Północnej. Jedną z
głównych aren zmagań wojsk obu koalicji był Dolny Śląsk, a szczególnie
okolice Twierdzy Świdnica oraz przejścia górskie do Czech, które
znajdowały się na południe od Wałbrzycha i miały dla przeciwników
strategiczne znaczenie.
Początek 1762
r. zastał główne siły obu koalicji w dolnośląskich leżach zimowych:
dowodzona przez króla Fryderyka II armia pruska stacjonowała w
okolicach Wrocławia, natomiast wojska austriackie feldmarszałka
Leopolda Dauna zajmowały pozycje w pobliżu Świdnicy. Niekorzystny dotąd
dla Prus stosunek sił zmienił się na początku maja, kiedy to nowym
carem Rosji został Piotr III, który postanowił podpisać z Fryderykiem
II pokój i wspomóc dodatkowo Prusy 20-tysięcznym korpusem posiłkowym.
Dla Austrii był to ogromny cios, bowiem szala zwycięstwa przechylała
się dotąd na jej korzyść i wiosna 1762 r. miała przynieść ostateczne
rozstrzygnięcie trwającej już 6 lat wojny.
Mając liczebną przewagę i inicjatywę po swojej stronie, król pruski
postanowił wyjść w pole i zaatakować siły austriackie, które od maja
zajmowały umocniony obóz pomiędzy Pyszczyńską Górą a Sobótką. Wojska
pruskie, liczące wówczas (łącznie z rosyjskim korpusem gen. Zachara
Czernyszewa) około 80 tys. żołnierzy, dotarły tam w pierwszych dniach
lipca, ale nie zastały Austriaków, którzy wycofali się na wzgórza
ciągnące się nad Witoszowem, Modliszowem i Świebodzicami. Daun,
operując mniejszymi siłami (61 tys. żołnierzy), nie chciał wdawać się w
otwartą batalię, a dysponując zapleczem w postaci Twierdzy Świdnica
oraz atutem, jakim były pozycje zajmowane w górach, czekał na krok
Fryderyka II. Ten z kolei, mając na celu przede wszystkim wyparcie
przeciwnika ze Świdnicy, postanowił obejść siły Dauna pod Świebodzicami
i zmusić tym samym do odstąpienia od obrony twierdzy. Manewr ten
markował próbę odcięcia Austriaków od ich głównej bazy zaopatrzeniowej,
która mieściła się w czeskim Broumovie. Do boju prowadził wojska sam
Fryderyk, na czele korpusu gen. Carla Wieda (nazywanego także
Neuwiedem, "nowym" Wiedem). Przeciw nim wyruszył austriacki generał
Joseph von Brentano.
Już 3 lipca 1762
r. siły austriackie dotarły w okolice wsi Struga, gdzie postanowiły
wykorzystując dobre warunki terenowe zagrodzić drogę Prusakom. Gen.
Brentano wysłał część swoich wojsk jako straż przednią pod Stare
Bogaczowice, natomiast trzon korpusu oparł o wzgórze Sas (515 m),
położone na południe od Strugi i dominujące nad drogami prowadzącymi w
kierunku Szczawna-Zdroju i Wałbrzycha. Pagórki nad Strugą obsadzała
piechota i artyleria austriacka, w dolinach zaś operowała kawaleria,
której zadaniem było niedopuszczenie do oskrzydlenia przez Prusaków
pozycji głównej. Na Sasie znalazła się piechota z 52. węgierskiego
regimentu Bethlena (2 bataliony fizylierów pod dowództwem Jospeha
Maximiliana von Tillier) oraz batalion grenadierów (6 kompanii) z 55.
regimentu piechoty cesarskiej d'Arberga (dowódca Johann Wilhelm Hamm de
Colins). Piechotę liniową wspierały tam również dwa bataliony
graniczarów (Chorwatów) z regimentu Warasdiner-Creutzer. Inny batalion
graniczarów (Chorwatów) z regimentu Warasdiner-Sankt Georger skierowano
na Wzgórze Anielskie, dwa kolejne bataliony z tej jednostki ulokowano
na wzgórzach na wschód od Sasa (za obecną szosą ze Szczawna-Zdroju do
Strugi). W samej wsi oraz w lasach oraz zaroślach nad Czyżynką pozycje
zajęły dwie kompanie austriackich strzelców (jegrów). Na lewym skrzydle
pozycję na Sasie zabezpieczał 17. regiment węgierskich huzarów
Kálnoky'ego oraz dragoni z regimentów Saint-Ignon oraz Hessen-Darmstadt
(każdy po 6 szwadronów), ustawieni w dwóch liniach. Austriackie straże
przednie znajdowały się również na wzgórzach między Starymi
Bogaczowicami a Strugą oraz w Cieszowie. Były to najprawdopodobniej
formacje lekkiej piechoty (graniczarów) oraz kawaleria.
5 lipca doszło do pierwszych starć przed spodziewaną bitwą. Regiment
pruskich huzarów Shony'ego stoczył zwycięską potyczkę z oddziałami
austriackimi na północ od Starych Bogaczowic, a następnie także na
odcinku między Starymi Bogaczowicami a Strugą. Z kolei w Cieszowie po
stronie pruskiej do walki weszły dwie kompanie grenadierów z 15.
regimentu piechoty gwardii, dwie kompanie grenadierów z 18. regimentu
piechoty (Prinz von Preussen), 10. regiment kirasjerów, 10. regiment
dragonów (Friedrich Ludwig Graf Finck von Finckenstein) oraz 5. i 9.
regimenty huzarów (Daniel Friedrich von Lossow). Tego dnia do niewoli
pruskiej dostało się 33 austriackich kawalerzystów.
O świcie 6 lipca 1762 r. główne siły pruskie dotarły do Starych
Bogaczowic. Przed nimi, na wzgórzach miedzy Starymi Bogaczowicami a
Strugą znajdowały się posterunki austriackich graniczarów oraz
kawalerii. Dwa najważniejsze, o których wspominają źródła, położone
były na wzgórzach: Eichberg i Harten Berg (nad Starymi Bogaczowicami)
oraz Eisenberg (Rudówka nad Strugą). Były one wzmocnione pojedynczymi
działami, które szybko zaczęły szkodzić kolumnom pruskim. Gen. Wied
postanowił odpowiedzieć ogniem i na wzgórzu Pfaffenberg ustawił baterię
ciężkiej artylerii. Pozycje austriackie nad Starymi Bogaczowicami mieli
zdobywać żołnierze z ochotniczego regimentu Wunscha, jednak zanim
nastąpił szturm Austriacy opuścili swoje stanowiska i wycofali się na
Rudówkę. Wówczas Fryderyk II, który w nocy dołączył do korpusu Wieda,
rozkazał zdobyć to wzgórze trzem regimentom piechoty: 43. Ziethena, 31.
Lestwitza i 37. Brauna. Austriacy opuścili również i tą pozycję
wycofując się na drugą stronę doliny Czyżynki. W tym samym czasie
regiment Wunscha przy wsparciu kilku szwadronów Bośniaków oraz huzarów
wyparł ze Wzgórza Anielskiego Chorwatów w służbie austriackiej
(najprawdopodobniej tych samych, którzy wcześniej zajmowali pozycje na
wzgórzach Eichberg i Harten Berg).
Austriacy w chwili rozpoczęcia bitwy dysponowali według współczesnych
szacunków 9 batalionami piechoty, dwoma kompaniami strzelców, 18
szwadronami konnicy oraz 14 działami (niewielkiego kalibru), co dawało
łącznie ok. 7,7 tys. ludzi. Dla porównania trzon sił Wieda składał się
z 25 batalionów piechoty oraz 26 szwadronów kawalerii, wzmocniony był
jednak dodatkowymi jednostkami z korpusu Czernyszewa, co dawało łącznie
ok. 30 batalionów piechoty i 60 szwadronów kawalerii. Siły pruskie były
znacznie liczniejsze od austriackich, jednak ani gen. Wied ani sam król
Fryderyk II nie zdawali sobie sprawy z tego, że mają przed sobą cały
korpus gen. Brentano. Po zajęciu Rudówki poszczególne regimenty
ustawiły się na wzgórzach na północ od położonej w dolinie rzeki
Czyżynki wsi Struga. Jednocześnie rozpoczęła się nawała artyleryjska
pięciu baterii dział pruskich (łącznie 13 dział: armat 6-funtowych i
12-funtowych oraz 7-funtowych haubic). Król Prus chciał wykorzystać
element zaskoczenia i zaraz po dotarciu pierwszych jednostek piechoty
nad Strugę, rozkazał przejść im do ataku. Do walki na prawym skrzydle
pruskim ruszyły trzy regimenty piechoty (każdy po dwa bataliony):
regiment Lestwitza, regiment Ziethena i walczący wcześniej na Wzgórzu
Anielskim regiment Wunscha. Z uwagi na trudne warunki terenowe
towarzyszące im działa regimentowe (3-funtowe) musiały pozostać daleko
w tyle za tymi jednostkami, natomiast bezpośrednie wsparcie zapewniały
ciężkie baterie oraz 6 dział artylerii konnej (6-funtowych) ustawionych
na zdobytym wcześniej Wzgórzu Anielskim. Z kolei na lewym skrzydle do
ataku przygotowywał się regiment Brauna (także dwubatalionowy). Prusacy
nie zdawali sobie jednak sprawy z tego jak dobrze przygotowane są
pozycje Austriaków - kiedy zorientowali się w siłach przeciwnika
postanowili przerwać atak. Zatrzymano podczas marszu regiment Brauna
oraz jeden z batalionów Ziethena. Pozostałe jednak siły (5 batalionów
piechoty) uderzyły na główną pozycję korpusu Brentano na Sasie. W
międzyczasie Austriacy zostali wzmocnieni. Jeszcze przed pruskim
atakiem na pole bitwy przybyły wysłane na pomoc przez feldmarszałka
Dauna dwa regimenty kirasjerów (Erzherzog Leopold i Prinz Albert -
każdy po 5 szwadronów). Już po zakończeniu potyczki dotarły tam także:
dwa regimenty piechoty - 23. regiment Baden-Baden (2 bataliony) oraz
27. regiment Baden-Durlach (2 bataliony), jeden batalion grenadierów (z
50. regimentu Harscha) i regiment huzarów cesarza Franciszka I. Łącznie
siły te wzmocniły korpus Brentano o niemal 5 tys. piechurów oraz
kawalerzystów. Przybyły jednak zbyt późno żeby mieć wpływ na bitwę.
Zachowała się notatka samego gen. Brentano na temat przebiegu walk 6
lipca. Warto ją zacytować: "Bardzo wcześnie tego poranka wymaszerował
drogą z Dobromierza do Starych Bogaczowic, nieprzyjacielski korpus,
który mógł liczyć mniej więcej 26 batalionów [piechoty] i 50 szwadronów
[kawalerii], a następnie minął wieś oraz dolinę i stanął na wzgórzach
naprzeciwko mnie. Od razu rozkazałem ciężkim działom ostrzeliwać go, a
że nieprzyjacielskie armaty szybko zajęły swoje pozycje rozgorzała
silna kanonada, która trwała ponad trzy godziny, aż 5
nieprzyjacielskich batalionów przekroczyło wreszcie wieś Struga i
zaczęło wspinać się na zajmowaną przeze mnie wzgórza (pozostałe
nieprzyjacielskie oddziały przybliżyły się w międzyczasie, by [w
odpowiednim momencie] do nich dołączyć). Z uwagi na kanonadę dział
udało się tym 5 batalionom wejść niezauważenie na wzgórze, ale wówczas
zostały przywitane przez I batalion regimentu Bethlema tak silnym
ogniem [że nie udało im się rozwinąć do ataku]. Z miejsca dzięki
naszemu ogniowi oraz 2 batalionom [graniczarów] Warasdiner, a także
dzięki bagnetom i szablom zostali oni odrzuceni i ścigani aż do podnóża
góry. Zdobyto 4 flagi, do niewoli dostało się 2 kapitanów i 2 oficerów
oraz spora liczba żołnierzy [...] przybyło też ponad 600 dezerterów, co
świadczy o tym, że te bataliony zostało zupełnie zniszczone [...]. Po
naszej stronie straty zamknęły się w 150 żołnierzach". Szczególnie
wysokie straty poniosły regimenty Lestwitza oraz Ziethena, natomiast
duża część regimentu Wunscha (dowodzonego przez oficerów Bremera i
Dedenrotha) zdezerterowała na stronę austriacką. O zaciętości walk
niech świadczy fakt, że pod gen. Wiedem został zabity koń, natomiast
król Fryderyk II, ażeby zabezpieczyć odwrót pozostałości jego trzech
regimentów dwukrotnie zwiększył, już wcześniej bardzo silny, ostrzał
artyleryjski pozycji austriackich.
Po
powrocie ocalałych żołnierzy na Rudówkę, Prusacy przerwali bitwę i
około południa wycofali się z powrotem do Starych Bogaczowic. Według
różnych szacunków stracili oni w walce:
- 50 zabitych, 272 rannych (9 oficerów i 263 żołnierzy),
- 19 oficerów, 1333 żołnierzy (zabitych i rannych) oraz 51 koni,
- 19 oficerów (7 zabitych i wziętych do niewoli, 12 rannych), 1312
żołnierzy (723 zabitych i wziętych do niewoli, 589 rannych).
Analiza wspomnień oraz dokumentów pozwala uznać dwie ostatnie
statystyki za najbliższe prawdzie, z tym, że straty w zabitych
Prusakach biorąc pod uwagę ilość żołnierzy, która zdezerterowała nie
mogły być zbyt duże. Z kolei Austriacy mieli tego dnia stracić ok. 250
żołnierzy (według źródeł pruskich ponad 300). Jedno z opracowań podaje
dokładnie, że zginęło 41 żołnierzy, 140 było rannych, natomiast do
niewoli dostało się (lub zaginęło) 101 żołnierzy (68 w czasie bitwy i
33 przed jej rozpoczęciem).
Paradoksalnie nie był
to jednak koniec potyczek obu korpusów w tej kampanii. Nazajutrz siły
gen. Wieda kontynuowały obejście armii austriackiej, zabezpieczanej
przez gen. Brentano. 8 lipca doszło do starcia pod Mieroszowem, a w
dalszych dniach również do potyczek na terenie Czech. W tym samym
czasie armie Dauna i Fryderyka II szykowały się do jednej z ostatnich
batalii tej wojny - bitwy pod Burkatowem i Lutomią. 21 lipca 1762 r.
zgromadzone na lewym skrzydle pruskim wojska gen. Wieda szturmowały
szańce położone nad Lutomią Górną. Na pomoc austriackim obsadom
umocnień wysłano korpus gen. Brentano. Tym razem szczęście się od niego
odwróciło. Po krwawej i zażartej walce nieopodal Grzybiny (572 m),
Austriacy musieli uznać przewagę Prusaków i wycofać się do Michałkowej.
Potężne szańce zostały zdobyte, a bitwa przegrana. Świdnica
skapitulowała 9 października 1762 r.
II. 15 maja 1807 r. - bitwa na Czerwonym Wzgórzu
Do drugiej, bardziej znanej bitwy w okolicach Strugi, doszło 45 lat
później - w dobie wojen napoleońskich. Wtedy to 15 maja 1807 r. stanęły
naprzeciw siebie wojska pruskie pod dowództwem mjr. Losthina oraz siły
koalicji napoleońskiej, w których główną role odegrać mieli polscy
ułani, lansjerzy z pułku Legii Nadwiślańskiej.
Po tym jak wojska pruskie zostały pobite przez Francuzów pod Jeną i
Auerstadt 14 października 1806 r., a główne siły wraz królem
Fryderykiem Wilhelmem III ewakuowane do Prus Wschodnich, droga na Śląsk
stanęła przed korpusami napoleońskimi otworem. Dowództwo nad nimi
sprawować miał brat Napoleona, książę Hieronim Bonaparte. W ich skład
weszły dywizje bawarskie i wirtemberskie, które łącznie liczyły około
23 tys. żołnierzy. Miały one na swej drodze spotkać rozproszone w
twierdzach wojska pruskie, którymi dowodził generalny gubernator
prowincji śląskiej, książę Ferdynand von Anhalt-Pless. Mimo
początkowych sukcesów nie udało się "z marszu" pobić wojsk pruskich i
zająć wszystkich śląskich twierdz (Głogów, Wrocław, Świdnica, Kłodzko,
Srebrna Góra, Brzeg, Koźle i Nysa), ponadto od początku 1807 r. aktywną
działalność przejawiać zaczęły oddziały, które ? mając oparcie w tych
miastach ? rozpoczęły na Śląsku "małą wojnę". Jej faktycznym
inicjatorem był następca Anhalt-Plessa na stanowisku gubernatora -
hrabia Wilhelm von Götzen.
Na początku
maja 1807 r. Prusacy postanowili skorzystać z okazji i uderzyć na
Wrocław, którego garnizon miał być chwilowo uszczuplony. W tym też celu
pospiesznie sformowano doborowy oddział złożony z 1130 piechurów, 230
kawalerzystów oraz dwóch dział, na którego czele stanął mjr Karl von
Losthin. Ruchy jego kolumny zostały jednak dostrzeżone i 14 maja siły
koalicji napoleońskiej pod dowództwem gen. Charle'a
Lefebvre-Desnouettes zagrodziły Prusakom drogę do Wrocławia. Do bitwy
doszło pod Kątami Wrocławskimi. Początkowo szala zwycięstwa przechylała
się na stronę wojsk bawarsko-saskich, ale ostatecznie bitwę wygrali
Prusacy. Straty po obu stronach były jednak znaczne - brakowało 472
żołnierzy pruskich i 463 napoleońskich. W ręce Losthina wpadło 422
jeńców (w tym 16 oficerów), bawarska chorągiew, dwa 6-funtowe działa
oraz spora ilość amunicji i karabinów. Bitwę można było uznać za sukces
wojsk pruskich, spowodowała ona jednak, że niezbędny do zajęcia stolicy
Dolnego Śląska moment zaskoczenia minął i dowództwo zarzuciło pomysł
dalszego marszu w kierunku Wrocławia. Postanowiono wycofać się w góry.
Podczas marszu na południe do mjr. Losthina dotarła informacja, że w
Strzegomiu stacjonuje przybyły tam z Legnicy oddział polskich ułanów.
Byli to lansjerzy Legii Nadwiślańskiej, którzy w styczniu 1807 r.
otrzymali rozkaz powrotu z Włoch na tereny przyszłego Księstwa
Warszawskiego. Dowodził nimi mjr Piotr Świderski, który jednak według
relacji mu współczesnych lepiej się czuł jako oficer piechoty niż
kawalerzysta. Polacy mieli pierwotnie dotrzeć do Wrocławia,
jednak najprawdopodobniej po drodze otrzymali rozkaz udania się do
głównej kwatery księcia Bonapartego, która mieściła się w Ząbkowicach
Śląskich. Zanim to jednak nastąpiło, Polacy zatrzymali się 14 maja 1807
r. w Strzegomiu. Tam też późnym wieczorem spotkali się z pokonanym pod
Kątami gen. Lefebvre-Desnouettes. Razem z nim ruszyli do Świdnicy,
gdzie nastąpiła reorganizacja wojsk napoleońskich i przygotowanie do
zagrodzenia drogi Losthinowi. Ten z kolei nie zdążył zaskoczyć Polaków
w Strzegomiu i po nocnym odpoczynku, kontynuował 15 maja swój marsz w
kierunku Wałbrzycha i Gór Sowich.
W
godzinach popołudniowych 15 maja 1807 r. przeciwnicy stanęli naprzeciw
siebie na polach Czerwonego Wzgórza, między Strugą a Szczawnem. Pierwsi
wroga dostrzegli Polacy, którzy w sile 3 szwadronów (ok. 240 lansjerów)
stanowili forpocztę zebranego na nowo korpusu gen.
Lefebvre-Desnouettes, który, oprócz polskich ułanów, składał się ze
szwadronu jazdy bawarskiej, dwóch kompanii piechoty i 3 dział. Siły
pruskie, osłabione dzień wcześniej w walkach pod Kątami, liczyły ok.
1000 żołnierzy i najprawdopodobniej 4 działa. Wojska napoleońskie
zbliżały się od strony Szczawienka i Lasów Książańskich, natomiast
kolumny pruskie wychodziły ze wsi Struga i poruszały się drogą w
kierunku Szczawna. Losthin, poinformowany o nadciągających wrogich
oddziałach, postanowił przyjąć bitwę, opierając swoje wojska na
kulminacji Czerwonego Wzgórza oraz zboczu schodzącym od wzgórza Sas.
Siły piechoty pruskiej (osiem kompanii) ustawione były
najprawdopodobniej równolegle do drogi, a na prawym skrzydle, na
wzniesieniu, Losthin ulokował swoją artylerię pod dowództwem kpt.
Hahna, którą ubezpieczał szwadron huzarów mjr Stossela. Ariergardę
stanowiły dwa szwadrony jazdy (dragoni rtm. Kleista i ułani por.
Prittwitza.
Walkę rozpoczęła wymiana
ognia pomiędzy artylerią pruska i bawarską, a następnie także salwy
karabinowe piechoty na prawym skrzydle pruskim. I i III szwadron Legii
Nadwiślańskiej dowodzone przez kpt. Fortunata Skarżyńskiego znajdowały
się w kotlinie, na wysokości lewego skrzydła pruskiego, osłonięte
lasem. II szwadron kpt. Józefa Fiałkowskiego (vel Fijałkowski) stanowił
wraz z jazdą bawarską środkową część sił napoleońskich. Po pierwszych
strzałach gen. Lefebvre-Desnouettes wydał Skarżyńskiemu rozkaz natarcia
na lewe skrzydło pruskiej piechoty. Widząc zbliżających się Polaków
ruszyły w ich kierunku szwadrony Kleista i Prittwitza, ale jak wspomina
pamiętnikarz pułku, "ani pierwszy szwadron huzarów tabaczkowych, ani
drugi pięknych dragonów w błękitnych mundurach z różowymi wyłogami, ani
na koniec Bośniaków tak jak ułani w lance uzbrojonych, natarcia Polaków
wytrzymać nie mogli". Polacy rozbili jazdę pruską i uderzyli na lewe
skrzydło piechoty, która nie zdążyła się do nich ustawić frontem i
także poszła w rozsypkę. Równocześnie do walki przystąpił II szwadron
Fiałkowskiego, który uderzył na huzarów Stossela, a następnie na prawe
skrzydło piechoty pruskiej. Siły Losthina zostały doszczętnie rozbite,
a żołnierze salwowali się ucieczką, pozostawiając na polu bitwy około
100 zabitych. Do niewoli dostał się sam mjr Losthin, a poza nim jeszcze
13 oficerów i około 300 szeregowców. Ponadto zdobyto znaczną część
taborów pruskich, dużą ilość uzbrojenia (w tym działa) oraz odbito
wziętych do niewoli pod Kątami Wrocławskimi żołnierzy bawarskich.
Straty polskie wynosiły kilkunastu zabitych i ciężko rannych (ranę
odnieśli m.in. dowódca ułanów - mjr Piotr Świderski, który stracił oko,
kpt. Skarżyński; ranny w pierś był również kpt. Fiałkowski, a w prawe
ramię kpt. Jan Szulc).
Po zakończeniu
bitwy nastąpił triumfalny wjazd Polaków do Wrocławia. Za udział w
bitwie 40 polskich lansjerów otrzymało 29 maja 1808 r. po rewii przed
Napoleonem w Bayonnie Krzyże Legii Honorowej. Byli wśród nich m.in.
kpt. Fortunat Skarżyński, kpt. Kajetan Stokowski, kpt. Adam Huppe, kpt.
Kazimierz Aleksander Tański, kpt. Jan Szulc (vel Schultz), kpt. Józef
Fiałkowski, kpt. Piotr Paweł Linkiewicz (vel Lenkiewicz), kpt. Jean
Baptiste Louis Belleville, lekarz Jean-Francois Grill oraz szef
szwadronu Telesfor Kostanecki.
Co zostało po dwóch
bitwach pod Strugą? Na Czerwonym Wzgórzu, między Strugą a Szczawnem,
postawiono w 1960 r. pomnik Ułanów Legii Nadwiślańskiej. Podkreślano
też częstokroć sam fakt bitwy, który stanowić miał doskonały przykład
na to, że już w 1807 r. walczono o Polskę na "rdzennie piastowskim"
Śląsku. Druga z batalii - o wiele bardziej zasługująca na miano bitwy
niż potyczka stoczona przez polskich lansjerów, została w zasadzie
zapomniana. Znaczenie zwycięstwa Brentano z 6 lipca 1762 r.
przekreśliła porażka marszałka Dauna pod Burkatowem i Lutomią. Nikt też
nie zamierzał na "pruskim" Dolnym Śląsku upamiętniać zwycięstwa wojsk
austriackich - stąd też nie powstał żaden pomnik, ani tablica
pamiątkowa, nie wkopano też żadnego kamienia w miejscu chowania zwłok
żołnierzy.
Dawid Golik, 6 lipca 2010
materiał ten jest rozszerzoną wersją artykułu "Dwie bitwy pod Strugą",
który ukazał się w miesięczniku "Odkrywca" nr 11/2007
Parafia otrzymała ten tekst od Pana Dawida Golik - Dziękuję.
Z tekstu można swobodnie korzystać.
Bardzo jednak proszę, aby zawsze umieścić w przypisach podziękowanie dla Pana Dawida.
Tadeusz
Kalicki - Legiony Polsko Włoskie na Dolnym Śląsku w czasie
kampanii napoleońskiej
Tadeusz
Kalicki - 200 rocznica bitwy na Czerwonych Błoniach pod Strugą
Jan Minkiewicz - UŁANI
NADWIŚLAŃSCY NA ŚLĄSKU
Adolf Bajger - Bitwa pod Strugą
x. Zbigniew Bartosiewicz AD 2010
Proboszcz Parafii Rzymsko Katolickiej
pw. Matki Bożej Bolesnej
w Strudze

Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus!